Poprzedni temat «» Następny temat
Serbia, Macedonia, Albania, czyli tropem tureckich toalet
Autor Wiadomość
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 26-11-2012, 11:16   

A zatem, oto co mogło się nam przydarzyć, ale dzięki naszej rozwadze i losowi, nie przydarzyło...

Wrócimy jeszcze do naszych węży, ale może na koniec naszej wizyty na Golem Grad?

Póki co, zostawmy naszą plażę i ruszmy za naszym przewodnikiem.





Wyspa nie jest duża, zaledwie 600 na 350 metrów. Golem Grad znaczy tyle co „Duże Miasto”, ale ono przecież nigdy nie mogło tu być duże...



Roślinność tutejsza to las jałowcowy, który podobno zanika z dwóch powodów. Po ostatniej wojnie, miejscowi wypasali tu zwierzynę, która zjadała nasiona jałowca, a następnie je wysr..., wydalała i roślinka się mnożyła. Teraz nie ma tu już krów, owiec, czy co tam jeszcze było, a więc bocian przestał przynosić młode jałowce. Drugi powód do gów..., odchody kormoranów, które jak zastygną, to zaduszają rośliny od góry.



Podobno klimat tu łagodniejszy niż na brzegu i rzadko widać śnieg. Od pół wieku Golem Grad stanowi zamknięty ekosystem. Najstarsze drzewa mają około 200 lat.





Kiedy idziemy sobie przez ten niezwykły las, mam nieodparte skojarzenia z Władcą Pierścieni.











Gdzieś z boku mknie zając, zbyt szybko, abym zdążył cyknąć zdjęcie. Tu chyba nic ich nie zjada...



Wtem, przez ścieżkę pędzi żółw – i to już jest mój poziom refleksu, więc udaje mi się zrobić fotkę:”



Nasuwają się tez skojarzenia z rajem - mnóstwo ptaków, wolno biegającej zwierzyny i dziewicza roślinność. Nawet te węże pasują!
_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 26-11-2012, 11:17   



Docieramy do kościółka św. Piotra. Podobno kiedyś było ich tutaj aż siedem.









W kryjówce koło kościoła, mieli się ukrywać liczni macedońscy rewolucjoniści i powstańcy, już od XIX wieku.



Suniemy dalej.



Po drodze mijamy różne ruinki, rzymskich willi, dawnych cerkiewek, bazylik...





Zza drzew wygląda talfa jeziora:

_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 26-11-2012, 11:17   

Tak oto docieramy, na skraj wyspy, w okolice ruin kościoła z XIV wieku:



... i przysiadamy tu na kwadrans, bo nie da się ukryć, jest warto:











Robinson wypatruje Piętaszka:









Dar

Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle

Czesław Miłosz


_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 30-11-2012, 16:00   



Pora wrócić na drugi koniec wyspy, do Port Sv. Petar.



Po drodze wdajemy się w dłuższą rozmowę z naszym przewodnikiem. Okazuje się, że mieszka w Skopje i tam też studiują jego dzieci. Nad Prespę przyjeżdża w lecie, aby dorobić na turystach.



Mówi też, że biura podróży nie są dla niego poważną konkurencją, bo z Konsko jest najbliżej na Golem Grad, więc ma lepszą cenę. Skarży się, że Grecy wyławiają ryby, a Albańczycy zanieczyszczają jezioro. (Zapewne na sąsiednich brzegach Prespy usłyszelibyśmy dokładnie odwrotne zarzuty...)

Nasz przewodnik uważa, że Jugosławia, to było dopiero państwo: duże, z którym trzeba było się liczyć. A Macedonia? Szkoda gadać... No i za Tito była praca, a teraz młodzi wyjeżdżają stąd...



I tak powolutku dochodzimy do naszej zatoczki, gdzie w międzyczasie pojawili się inni ludzie.



Pytamy się naszego przewodnika o węże. Zaczyna więc grzebać w krzakach i po chwili przynosi nam tego. Na pewno nie jest jadowity. Młody dostaje szansę, by gada potrzymać w ręce:



Puszczamy węża wolno, a ten natychmiast kieruje się do jeziora:



Żmije oczywiście też tu występują, ale akurat nie natknęliśmy się na nie. Zalecane w przypadku ukąszenia procedury znane z książek przygodowych, można między bajki włożyć. Rozcinanie rany, aby upuścić skażoną krew, co najwyżej zwiększy ryzyko zakażenia; odsysanie rany, może skończyć się zatruciem osoby, która odsysa.

Rekomendowane jest:
- obmycie miejsca ukąszenia wodą
- unieruchomienie ukąszonej części ciała (np. założenie szyny)
- jak najszybsze odtransportowanie ofiary do szpitala i oszczędzenie jej wysiłku.

Ciekawe, że surowica robiona jest na bazie końskiej krwi.

A na pomoście, leżą już zwłoki innego gada:



Mamy kwadrans, aby się wykąpać. Ja wykorzystuję ten czas na łażenie przy brzegu, i w sitowiu znajduję tę skórę:





Nadchodzi czas, aby zostawić Rajską Wyspę.

_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 04-12-2012, 22:05   

Przegapiłem to zdjęcie z Golem Grad, a to zdjęcie F, z quizu z pierwszej strony, czyli F to Macedonia (choć wydaje mi się, że to co jest w tle, to Grecja lub Albania. :)



----------------------------------

Kiedy tak sobie płyniemy z powrotem do Konsko, pokuśmy się jeszcze o kilka refleksji na temat języka i narodowości macedońskiej.

Zapewne każdy słyszał o języku staro-cerkiewno-słowiańskim, pierwszym literackim języku słowiańskim, który był pisemnym odbiciem wspólnego języka dla wszystkich Słowian zanim wyodrębnił się polski, czeski, rosyjski oraz inne języki słowiańskie.

Co ciekawe, język staro-cerkiewno-słowiański powstał w oparciu o dialekt z okolic Salonik, a więc na terenach słowiańskich Macedończyków. Nic dziwnego zatem, że dzisiejszy język macedoński (czyli także i bułgarski) jest ze staro-cerkiewno-słowiańskim najbardziej spokrewniony. Inaczej mówiąc, wsłuchoojąc się w macedoński, mamy szansę usłyszeć jak gadali nasi praojcowie.



A jak język staro-cerkiewno-słowiański nazywany jest w FYROM Macedonii? Oczywiście, że staromacedoński... :-) Czyli jak wygodnie, to FYROM Macedończycy sięgają bo dziedzictwo greckie (Aleksander Wielki), a jak można coś zawłaszczyć z dziedzictwa słowiańskiego, to też czemu nie...







Generalnie, do 1944 nikt nie miał wątpliwości, że w Macedonii mówi się zachodnim dialektem bułgarskiego. Po II wojnie światowej, jeden z członków komisji do stworzenia alfabetu macedońskiego, a zarazem autor pierwszej ksiązki po macedońsku, siedem dni przed śmiercią, wyznał w interview, że język macedoński, to sztuczny twór na zamówienie Międzynarodówki Komunistycznej.

Bo język macedoński pojawił się właśnie za Tito, pod koniec II wojny światowej. Istnienie narodowości macedońskiej, mówiącej językiem macedońskim, miało odebrać Bułgarom prawo upominać się o te ziemie. (O kontekście grecko-macedońskim pisałem już wcześniej.)





Zatem w 1944 powstał macedoński alfabet, oficjalna gramatyka macedońskiego, oraz pierwszy dokument napisany w literackim standardzie, gazeta Nova Makedonija. Aby wzmocnić odrębność języka macedońskiego od bułgarskiego, oficjalnie usunięto pewne słowa brzmiące z rosyjska (liczne w bułgarskim), a zastąpiono je tymi, które są obecne w języku serbsko-chorwackim, albo, jeśli się tylko dało, zastępowano rusycyzmy archaizmami i słowami z lokalnych dialektów. No i w ten sposób wykiełkował język macedoński...

Z drugiej strony, przecież każdy język powstał kiedyś w jakichś realiach społeczno-politycznych, więc dlaczego czepiać się języka macedońskiego i okoliczności jego powstania?





Pominąłem tu fakt wydania w 1903 roku książki „Za makedonckite raboti” (O macedońskich sprawach) Kriste Misirkova, w której postulował on stworzenie języka macedońskiego w oparciu o centralne dialekty. Pominąłem, gdyż książka ta przeszła bez echa i jej idee wykorzystano dopiero za Tito. Na przełomie XIX i XX wieku, koncept odrębnego narodu macedońskiego był proponowany tylko przez wąskie koło intelektualistów, a znakomita większość populacji poczuwała się do bycia Bułgarami.

A to jest właśnie miejsce gdzie dotarliśmy na koniec spaceru po wyspie, skąd były te ładne widoczki na jezioro:





No i mają FYROM Macedończycy problem z takim swoim bohaterem jak wspomniany Kriste Misirkov, bo w swoich pismach pisał o mieszkańcach dzisiejszej FYROM Macedonii mało poprawnie politycznie: raz jako o Macedończykach, raz jako o Macedońskich Bułgarach, i o zgrozo, jako o Bułgarach...





Ciekawych zjawisk niejednoznaczności językowych nie trzeba szukać aż na Bałkanach. Weźmy taki „śląski”. Dialekt, gwara to czy język? Polska propaganda dbała, by mówić o nim jako o dialekcie polskiego, albo gwarze, bojąc się akcentować odrębność kulturową, historyczną i językową tego regionu. „W 2010 r. Marek Plura, poseł PO, złożył projekt ustawy nadającej śląskiemu status języka regionalnego. Projekt ustawy uzyskał pozytywną opinię sejmowego biura analiz, jednak został negatywnie zaopiniowany przez MSWiA (w uzasadnieniu stwierdzono, że śląski jest dialektem polskiego a nie osobnym językiem).” (wikipedia). No i co? Boją się...Z tego co pamiętam, to w zamrażarce sejmowej czeka kolejny projekt ustawy nadającej śląskiemu status języka regionalnego.



A tym czasem dotarliśmy na plażę w Konsko. Dziękujemy naszemu kapitanowi i idziemy się wykąpać w wodach Prespy. Jest ciepła, ale bez przesady. Duży problem pojawia się z zaparkowaniem auta, bo wzdłuż ciągnie się wąziutka droga akurat na jedno auto, a zjazd z niej na pobocze jest często niemożliwy. Staję więc na drodze, pytając się jeszcze gospodarza domu, przed którym stanęliśmy o pozwolenie. Daję do zrozumienia, że będę na dole jakby chciał wyjeżdżać. Informuje mnie, że łódź na dole jest jego. W sumie nie wiem po co, bo przecież nie mam zamiaru nią odpłynął... Duży plus tej plaży, to nikła ilość ludzi. Jak widać na zdjęciu, pod nogami kamyczki:



Niektórzy, w tym Norman Davies, nie mają wątpliwości, że śląski to odrębny język. „W Narodowym Spisie Powszechnym w 2002 r. używanie śląskiego w kontaktach domowych zadeklarowały 56 643 osoby. [...] Według spisu z 2011 używanie śląskiego w kontaktach domowych zadeklarowało 509 tys. osób.” (wikipedia). A zatem Ślązacy coraz mniej się boją...

Jak to się skończy? Któż to wie... „Język to dialekt z armią i flotą”, jak już pisałem. Jeśli kiedyś armia śląska stanie, by strzec granicy z Polską, nie będzie wątpliwości, że śląski jest już językiem. Na powstanie śląskiej floty, hmm, jednak nie można liczyć...
_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
sprox
Mina


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 25 Lut 2011
Posty: 1256
Wysłany: 09-12-2012, 21:17   

Jezeli ja, Polak, rozumiem, co mowia inni mieszkancy naszego terytorium, to jak dla mnie, mowia oni albo polszczyzna, albo jej dialektem.
Poniewaz rozumiem ślunko gadke raczej bez problemu (chyba, ze bardzo sie staraja) - to w moim prymitywnym pojmowaniu czym jest dialekt - jest to dialekt.
Kaszebe natomiast, mowiac miedzy soba, sa dla mnie niezrozumiali - jest to wiec, idac tym tropem, odrebny jezyk.
Ale w zyciu nic nie jest proste, Kaszebe czuja sie (IMO) bardziej Polakami, niz Polakami czuja sie Ślunzoki :/
_________________
Unión Europea nos trae por la calle de amargura.
European Union brings us down the street of bitterness.
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 09-12-2012, 21:34   

Świat języków i narodowości nie jest na pewno czarno-biały, czyli zupełnie nie tak, jak się to wydaje tym, którzy w tym temacie lubia najchętniej zabierać głos: prawicowcom i nacjonalistom...
_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 09-12-2012, 21:39   

- To poproszę tę jagnięcinę.
- Nie ma.
- W takim razie to danie proszę. - wskazuje palcem na upatrzoną pozycję menu.
- Nie ma.
- A to? – z nadzieją wybieram kolejną ciekawie wyglądającą potrawę.
- Też nie ma. – odpowiada macedoński kelner w przydrożnej restauracji w Stenje.
Robi się ciekawie...
- To moment, my się jeszcze zastanowimy.

Jezioro Prespa w okolicy Stenje:



Po minucie nadal nic nie wiemy... Nasz kelner podchodzi, patrzy na nasze głupie miny, zdecydowanym ruchem zabiera nam menu i mówi:
- Mięso chcecie? Grilowane? No to ja wam coś przyniosę, będziecie zadowoleni.
I odchodzi. Śmiać nam się chce z takiego załatwienia sprawy. Ale cóż... To przecież Stenje...

Posiłek jest średniej jakości, mięso zdecydowanie zbyt twarde, ale kawa tak dobra, że biorę repetę. Żar się leje z nieba, zostało sporo czasu do końca dnia, więc postanawiamy podjechać na przełęcz w Parku Narodowym Galicica, skąd powinien być piękny widoczek na oba jeziora.



Jak postanowili, tak robią. Auto raźno pnie się po dosyć wąskiej, ale asfaltowej drodze na wysokość 1568 metrów n.p.m..

Z tyłu zostają widoczki na Prespę:





... a z przodu widoczki na PN Galicica:



Mamy trochę czasu na ligę. Zapewnie niektórzy pomyślą o Lidze Mistrzów :) , ale skoro jesteśmy na Bałkanach, to zajmijmy się ligą bałkańską, a dokładniej bałkańską ligą językową.

Nie o futbol tu zatem chodzi, ale o ciekawe zjawisko: języki, które historycznie nie są ze sobą spokrewnione, upodobniły się do siebie, wykształcając pewne cechy wspólne - czyli trochę zaowocowała zasada: z kim przestajesz, takim się stajesz. :-)





Nie ma do końca absolutnej zgody, które języki w tej lidze są, ale generalnie większość lingwistów zgadza się, że (nowo)grecki, rumuński, albański, bułgarski, cygański i wschodnie dialekty serbsko-chorwackiego.

Język macedoński, budzi kontrowersje z opisywanych już politycznych i historycznych powodów. A tymczasem to właśnie w macedońskim występuje największe zgrupowanie cech, które kwalifikują języki do bałkańskiej ligi językowej. To niezły przykład ironii, że najbardziej bałkański język, w ogóle nie jest przez wielu traktowany jako język!

Tak więc gdyby dawać punkty za obecność bałkańskich cech w danym języku, „mistrzem” ligi bałkańskiej byłby macedoński (12 punktów), wicemistrzem bułgarski i wspomniane wschodnie dialekty serbsko-chorwackiego (11,5 punktów), albański (10,5 punktów), (nowo)grecki i rumuński (9,5 punktów), cygański (7,5).







Jaki są wyróżniki, które charakteryzują języki ligi bałkańskiej? Różne źródła różne cechy wskażą, ale najważniejsze, to wspomniany już wcześniej zanik odmiany rzeczownika przez przypadki, zanik bezokolicznika, czas przyszły poprzez użycie słowa posiłkowego „chcieć”, rodzajnik postpozycyjny i liczne zapożyczenia w słownictwie z greki i tureckiego oraz podwójne dopełnienie. Podkreślmy: nie wszystkie te cechy występują w każdym języku ligi!

I oto docieramy do kapliczki św. Jerzego, a zatem na przełęcz. Wiem, że można by stąd wspiąć się 700 metrów wzwyż, na najwyższy szczyt w okolicy, ale uważam, że przy tych upałach moja rodzina nie przyjmie tego z entuzjazmem. Lepiej będzie inaczej zagospodarować czas w kolejnych dniach...:



O co chodzi z podwójnym dopełnieniem? W uproszczeniu, można rzec, że mówi się: „Ją lubię Iwonę.” albo „Jego spotkałem Marka.”

Rodzajnik postpozycyjny, to takie mniej więcej angielskie „a” lub „the”, ale zależne od tego, czy przedmiot jest blisko czy daleko, doczepiany do końca rzeczownika:. книгата (odległość nieokreślona), книгава (przedmiot blisko) i книгана (przedmiot oddalony). Chyba nie ułatwia to nauki... :-)

Co do zaniku bezokolicznika, to zastępuje go konstrukcja: partykuła + odmieniony czasownik, czyli zamiast „chcę pić”, powiedzą „chcę da piję” („da” jest tą partykułą w macedońskim i bułgarskim).

Jest tu mały parking, trochę ludzi i widok na Jezioro Ochrydzkie, który mówi sam za siebie. Jeśli my jesteśmy na wysokości 1568 metrów n.p.m., a jezioro jest na 693 metrach n.p.m., to mamy niemal 900 metrów, by rozpostrzeć skrzydła:



No i istotne pytanie: kiedy i w jaki sposób języki ligi nabyły te wspólne cechy? Podobno większość cech powstała między VIII-XII wiekiem, a tylko niektóre wykształcały się dalej do XVII wieku. Co do źródła tych zmian, to przyjmuje się najchętniej teorię Polaka, Zbigniewa Gołębia. Jego zdaniem zmiany wyszły z różnych źródeł, a języki wpływały na siebie wzajemnie.

Na Bałkanach bowiem, często zdarzało się, że jakaś grupa etniczna przechodziła na teren zamieszkiwany przez inną narodowość, asymilowała się i zostawiała ślady na przejmowanym języku. Co więcej, powszechna była znajomość kilku języków, co też ułatwiało przepływ cech z jednego języka do drugiego. Teorię potwierdza fakt, że to właśnie w Macedonii - gdzie mamy język macedoński, czyli najbardziej „typowy” język bałkański - następował największy kontakt ludzi mówiących różnymi językami.

I niektórzy skrzydła faktycznie rozpościerają, by potem zniknąć gdzieś za górą lub rozmyć się w przestrzeni między wodą, a niebem:









To na dole, to chyba wieś Trpejca:







Teorię Polaka mogą obalić świeże studia nad językiem staroalbańskim podjęte przez Austriaków, którzy maja nadzieję udowodnić, że staroalbański nie tyle kształtował się równolegle z innymi językami ligi, co raczej sam te języki ukształtował.

Z wyjątkiem Albańczyków, chyba nikt na Bałkanach nie kibicuje austriackim lingwistom. Znając bałkańską wrażliwość i wiedząc, że to Austriacy rozpętali pierwszą wojnę światową i drugą wojnę światową (Hitler był przecież Austriakiem, a najwięcej SSmanów w Oświęcimiu było z Austrii właśnie), może lepiej nie publikować wyników tych badań? :-)

Ostatni rzut okiem na Jezioro Ochrydzkie i wracamy tą samą drogą do Oteszewa, by zamknąć snem ów owocny dzień, kiedy to nie pogryzły nas węże...:

_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 19-12-2012, 17:25   

DZIEŃ 12 – Ochryda i Ohyda

Jest rok 862, Saloniki, Bizancjum.
W naszej grze wcielamy się w postać św. Cyryla albo św. Metodego.
Misja: rozpowszechnić chrześcijaństwo na ziemiach Słowian.
Broń: cytaty z Biblii, błogosławieństwa, eucharystia, itp.
Najgorszy wróg: niemiecki kler, który może nas nawet uwięzić i torturować.
A zatem instalujemy i do boju!

Przejdźmy się po Ochrydzie, do której zawitaliśmy dziś rano. Niewykluczone, że nasze ścieżki jakoś skrzyżują się z tymi, które wytyczyli Cyryl i Metody:



Aby nasza misja się udała, musimy mówić w języku pogan. Zatem na starcie klikamy „buduj” i tworzymy pierwszy alfabet słowiański, głagolicę, który wykorzystamy do tłumaczenia Biblii. Tak uzbrojeni, możemy już spokojnie udać się na Wielkie Morawy, aby kształcić nowy kler i szerzyć chrześcijaństwo wśród Słowian w ich własnym języku. Wskaźnik po prawej stronie ekranu pokazuje jak blisko jesteśmy otrzymania tytułu „równego apostołom” lub jak kto woli „apostoła Słowian”, oraz wybicia naszych wizerunków na monetach Unii Europejskiej.



Jak nasz komputerowy hit mógłby się nazywać? Call of Duty: Cyril and Methodius? Christcraft? Evangelisation? Koniecznie z numerem III, bo w „jedynce” i „dwójce” nasze misje obejmowały tak pasjonujące wyzwania jak dyskusje o Trójcy Świętej z arabskimi teologami i powstrzymywanie rozwoju judaizmu na Krymie. Pamiętacie zapewne jak siedzieliście po nocy szukając cheatów i celnych figur retorycznych, aby wygrać?





Generalnie misja Cyryla i Metodego na Wielkie Morawy udała się, mimo zażartego sprzeciwu niemieckich arcybiskupów, którzy chcieli podporządkować te tereny sobie, a wprowadzenie słowiańskiej liturgii przez „ludzi” Bizancjum stanowiło dla tych zamiarów zagrożenie.



Misja udała się na tyle, że w oparciu o głagolicę, wśród Słowian rozwinęło się piśmiennictwo, no i wiadomo, chrześcijaństwo, a bracia zrobili pośmiertnie niezwykła karierę. W kilku krajach dzień Cyryla i Metodego jest wolny od pracy, w 1969 samo UNESCO obchodziło rocznicę ich śmierci, a w 1980 JP II ogłosił ich współpatronami Europy. Natomiast w 2012 … No właśnie, tu zaczęły się schody, o czym może potem.





Ale, ale, docieramy na wzgórze Plaosnik w Ochrydzie i zasadniczo z całej historii Cyryla i Metodego interesuje nas głagolica, do której powinienem był nawiązać, opisując swój pobyt na wyspie Krk. Tam do dziś wciąż używają głagolicy w liturgii.

Z Plaosnikiem powinniśmy też wiązać św. Klemensa Ochrydzkiego i św. Nauma - najsłynniejszych uczniów Cyryla i Metodego. Po śmierci sławnych braci, zostali oni wygnani z Wielkich Moraw i przybyli na dwór bułgarskiego cara Borysa I. Ten ucieszył się z duchownych propagujących liturgię i alfabet słowiański, bo widział w tym szansę na osłabienie greckiego duchowieństwa i greckich wpływów w Bułgarii.

Odbudowany kościół św. Pantelejmona na wzgórzu Plaosnik nosi dziś imię św. św. Klimenta i Pantelejmona. Wciąż trwają intensywne prace, które mają na celu budowę konaków (noclegowni) i nawiązanie do funkcji wzgórza sprzed ponad tysiąca lat:



Z inicjatywy bułgarskiego cara powstały dwie szkoły literackie: jedna we wschodniej Bułgarii w Plisce, a druga właśnie tutaj w Ochrydzie, gdzie skierowano św. Klemensa Ochrydzkiego. Tutaj, na wzgórzu Plaosnik, św. Klemens zbudował klasztor i kościół św. Pantelejmona, a w swojej szkole, w latach 886-893, wykształcił 3500 uczniów, którzy rozeszli się po Bałkanach, aby szerzyć chrześcijaństwo z użyciem słowiańskiej liturgii opartej na głagolicy.

W obu szkołach intensywnie tłumaczono istniejące teksty religijne oraz pisano nowe. Ponieważ głagolica była dosyć skomplikowana, wkrótce wykształciła się jej uproszczona wersja, cyrylica. Źródła macedońskie lubią przekonywać, że właśnie na Plaosniku, sam św. Klemens opracował cyrylicę. Bardziej prawdopodobne, że cyrylicę opracowano w tej drugiej szkole, w Plisce (przeniesionej później do Preslavia), bo mocnym argumentem jest to, iż najstarsze zachowane teksty zapisane cyrylicą pochodzą ze wschodniej Bułgarii. Tej wersji zapewne przyklasną Bułgarzy. (Mały eksperyment: zapytajcie znajomych kto wynalazł cyrylicę i wpiszcie w poście poniżej procent ludzi, którzy podadzą św. Cyryla :-) .

Cyryl i Metody (trochę Krzyżaków przypominają na tej ikonie :-)


źródło:http://aardvarkalley.blogspot.com/2012_05_01_archive.html

Zabawne, ale istnieją teorie, że św. Klemens wręcz został wyrzucony do Ochrydy, bo w Plisce nie chciał się przestawić na cyrylicę! Ale nie mówcie tego Macedończykom… Nie oponujcie też, gdy będą twierdzić, że obie te szkoły literackie (albo tylko ta z Ochrydy :-) ) były pierwszymi, najstarszymi uniwersytetami w Europie. Wszystko przecież będzie zależeć od tego jaką definicję uniwersytetu przyjmiemy…

Nie jest tak, że cyrylica raz dwa zastąpiła głagolicę. Wypierała powoli, by dopiero w XII wieku ją zdominować. W bułgarskich cyrylickich skryptach z XIV wieku pojawiały się wciąż słowa pisane głagolicą. Fakt, że głagolica do dziś przetrwała w Chorwacji, można wyjaśnić tym, że Chorwaci w 1248 dostali od papieża unikalny przywilej prowadzenie liturgii w oparciu o język chorwacki i głagolicę, a nie łacinę.

św. Klemens Ochrydzki z wikipedii:



Jakkolwiek i gdziekolwiek cyrylica powstała, nie da się ukryć, że znajdujemy się w jednym z kluczowych miejsc związanych z rozwojem starosłowiańskiej literatury i rozprzestrzenianiem się chrześcijaństwa wśród Słowian.



Dziś w kościele Pantelejmona znajduje się grób św. Klemensa, w krypcie, który święty zbudował dla siebie własnymi rękami. Nie wykluczone, że sam zaprojektował też kościół. Gdy przyszli Turcy, wiadomo, zamienili kościół na meczet, a ten z czasem uległ zniszczeniu.

W 2002 kościół św. Pantelejmona odbudowano. Odbudowy dokonano ręcznie, przy pomocy ekipy z okolic Jeziora Mała Prespa w … Albanii, gdzie nie zanikła umiejętność budowania takich kościołów. Budowali tak, jak mistrzowie sprzed wieków. Co ciekawe jednak, nie udało się odtworzyć marmurowych kolumn, które w przeszłości zrobione były z jednego bloku. Wyszło, że w XXI wieku nikt nie wie jak takie kolumny wykonać, więc skończyło się na kolumnach złożonych z kilku bloków…



Na Plaosniku odkryto także baptysterium z wcześniejszej bazyliki św. Pawła. Wokół niego zachowały się mozaiki ze swastykami (czyli, jakby nie patrzeć, zakrzywionymi krzyżami :-) i lokalną fauną. Na fundamentach właśnie tej bazyliki miał zbudować św. Klemens swój kościół św. Pantelejmona. Dlaczego bazylika nosiła właśnie imię św. Pawła? Bo tutaj w Ochrydzie, miał nauczać ów słynny Żyd z południowej Turcji.

Na koniec kilka słów o najnowszej wersji Call of Duty: Cyril and Methodius – New Millenium, dostępnej tylko w dobrych sklepach. (Najlepszy cheat: wpisać "AZBUKA". :) ) Otóż Słowacy zaplanowali wybicie w 2013 monety dwa euro w związku z 1150 rocznicą przybycia Cyryla i Metodego na Morawy. Na monecie miał być wizerunek świętych z aureolą. Sprzeciw wniosły Francja i … Grecja, na terenie której dziś leżą Saloniki, a z których święci bracia wyruszyli. Pod naciskiem opinii publicznej w Słowacji, Komisja Europejska ustąpiła.


źródło:http://www.pravmir.com/slovakia-removes-saints-halos-on-new-euro-coin/

We fladze i godle Słowacji widnieje także bizantyjski krzyż Cyryla i Metodego. Co na to słowacki Palikot?: :-)

źródło: wikipedia

Jeśli dodamy do tego fakt, że dziś w Republice Czeskiej, na terenie której Cyryl i Metody tak pracowali na rozwój chrześcijaństwa, tylko 19 procent ludzi wierzy w jakiegoś boga, wydaje się, że ponad milenium po wysiłkach dwóch misjonarzy z Salonik, Europa powolutku wchodzi na nową, odmienną ścieżkę rozwoju.

_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 22-12-2012, 16:25   

Żegnamy się z macedońskim Wawelem i schodzimy ze wzgórza w kierunku jeziora. Łatwo zrozumieć dlaczego Słowianie dali miastu nazwę Ohrid: vo hrid = na wzgórzu.

Za czasów greckich było to Lychnidos - miasto światła. W sumie nie wiem dlaczego. Spekulując, powiedziałbym, że światło odbija się od wody i zwiększa wrażanie „jasności” w mieście. Ale jak było naprawdę…

Dosyć dziwne zestawienie żółtej i rudej roślinności na niebieskim tle:



Słońce wali niemiłosiernie, także po oczach. Częsta technika zdjęciowa: robienie dłonią daszka nad obiektywem, pobór jasności z chmur, przesunięcie obiektywu na wybraną scenę. Efekt: zdjęcie równomierniej naświetlone, choć z efektem burzowym:



A nad jeziorem pocztówkowa Macedonia, czyli cerkiew św. Jana Teologa z Kaneo. Bilet wstępu to jakieś groszowe sprawy. Niestety niemal wszędzie zakaz fotografowania. Generalnie nie chciało mi się chandryczyć i nie próbowałem robić zdjęć ukradkiem:





Wzdłuż jeziora ciągną się plaże, mnóstwo ludzi, hałas, zgiełk, komercja, której nie chce mi się fotografować. Trochę wytchnienia łapiemy przy wodopoju:







Ciekawym pomysłem jest ten pomost prowadzący od Kaneo, w kierunku centrum Ochrydy:



Sobór św. Zofii z czasów Pierwszego Imperium Bułgarskiego - być może zbudowany nawet przez tego samego cara, Borysa I, który przyjął z otwartymi ramionami św. Klemensa i św. Nauma:





W środku znajdziemy największy na świeci zespół fresków bizantyjskich z XI –XIII wieku. O tym jak ważnym ośrodkiem religijnym była Ochryda świadczy fakt, że działające tu arcybiskupstwo obejmowało Bułgarię, Mołdawię, Wołoszczyznę, Apulię, Kalabrie i Sycylię. Nieźle, prawda?





Arcybiskupstwo zostało zlikwidowane dopiero w 1767 roku, ale do jego tradycji próbuje nawiązać Macedoński Kościół Prawosławny, w którego godle jest właśnie sobór św. Zofii. Macedoński Kościół Prawosławny ogłosił w 1967 swoją autokefalię (niezależność) od serbskiego kościoła, ale, jak się można domyślić, znając bałkańskie realia, żaden kościół prawosławny go do dziś nie uznaje.

Godło Macedońskiego Kościoła Prawosławnego z wikipedii:



Ładne widoczki są z okolic soboru:





_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 22-12-2012, 16:26   



Odbijamy od jeziora i wchodzimy ponownie do centrum. Po drodze kilka cerkiewek, które tłumaczą dlaczego przed wiekami powstała myśl, że jest ich tyle w Ochrydzie, co dni w roku – taka średniowieczna „urban legend”.







Ze wszystkich obiektów sakralnych w Ochrydzie najbardziej spodobała nam się cerkiew sv.Bogorodica Perivlaptos. Cicho tu, spokojnie, turysty żadnego, choć opłata owszem.





Patronem cerkiewki, oprócz Bogurodzicy, jest również nasz bohater, św. Klemens, którego relikwie przez krótki czas były tu przechowywane. Gdy Turcy zamienili na meczet sobór św. Zofii, również w tej świątyni wylądowało ochrydzkie arcybiskupstwo. Tutejsze freski - uważane za jedne z najpiękniejszych w Macedonii - wykonali nadworni malarze serbskiego króla Milutina (panował 1282–1321),





Warto krótko wspomnieć jeden fakt odnośnie króla Milutina. Z poniższej mapy dobrze widać, że zajął ziemie (jasnozielony kolor), które wtedy należały do Bizancjum, a dziś stanowią północną część FYROM Macedonii. Taaaak, znowu lepiej nie przypominać dzisiejszym FYROM Macedończykom, że Skopje było wtedy stolicą Serbii
_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 22-12-2012, 16:26   



Włazimy na najwyższe miejsce Ochrydy, czyli twierdzę króla Samuela. Bułgarski car, dokonał rozbudowy istniejących już wcześniej fortyfikacji. Przewodnik Pascala zapewnia, że forteca bardzo przypomina te z Półwyspu Iberyjskiego.







Tę mapę z wikipedii już wklejałem, ale zróbmy to jeszcze raz. Car Samuel był w podboju Bałkanów jeszcze bardziej efektywny niż jego serbski odpowiednik 300 lat później. Bułgarski władca przeniósł stolicę ze Skopje właśnie do Ochrydy.



Po twierdzy zostały tylko odrestaurowane mury (w najwyższych miejscach sięgają 16 metrów) , ale warto tu wejść choćby dla widoków:









_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 22-12-2012, 16:27   

Powoli nasz spacer po Ochrydzie dobiega końca. Jeśli zapytacie się mnie czy mi się tu podobało, odpowiem… „Nie!”.

Dlaczego? Zapewne złożyły się na to czynniki obiektywne i subiektywne. Czynniki obiektywne, to wysoki stopień komercjalizacji miejsca, co przejawia się zawalonymi przez turystów uliczkami i zabytkami Może łagodniej przyjąłbym to macedońskie skrzyżowanie Sopotu (woda) i Zakopanego (górki), gdyby nie charakter naszej dotychczasowej wędrówki.

Główne Krupówki Ochrydy, deptak Kliment Ohridski:



Przez prawie dwa tygodnie przemieszczaliśmy się po okolicach niemal pozbawionych turystów, bez opłat za wejście, bez opłat za parkowanie, bez zakazów fotografowania, bez dzikich tłumów na plażach. Po takich doświadczeniach, Ochryda okazała się mały szokiem. Żadna z jej świątyń nie umywała się klimatem do tych dwóch serbskich cerkiewek, które odwiedziliśmy wcześniej, a zatłoczone i głośne Jezioro Ochrydzkie było karykaturą ciszy i spokoju Golem Grad i Jeziora Prespa.

Warto zaglądnąć do warsztatu papierniczego. Ładna dziewczyna pokaże jak się robiło przed wiekami papier czerpany i odciśnie coś na kopii prasy Gutenberga:





Rozczarowała mnie też zabudowa miasta. Wygląda ładnie gdy się patrzy z daleka i przy wybiórczej fotografii, ale z bliska okazuje się, że tradycyjne tureckie domy z wysuniętym piętrem nie są zbyt liczne, wiele świeci odnowieniem, efekt mnie osobiście nie powala. Bardziej mi się podobały bułgarskie Nesebyr czy Sozopol. Kumanowo też miało więcej charakteru i autentyzmu.

W Ochrydzie, najbardziej w czasie można się cofnąć, siadając na dobrze zachowanych pozostałościach rzymskiego teatru na 5 tysięcy widzów z II wieku p. n. e. Ciekawe, że odkopano go dopiero na początku XX wieku. Jak dobrze poszukacie, to odkryjecie wyryte na kamieniu nazwisko tego, kto tu dwa tysiące lat temu siedział:



Czynnikiem subiektywnym będzie nasz nowy nocleg. Po kempingowych przygodach, przyjechaliśmy tu rano z zamiarem odpoczynku przez 3 noce na prywatnej kwaterze. Zaraz na pierwszym rondzie, gdy auto zatrzymało się w korku, zagadnął nas może 30-letni Macedończyk, że kwatera, że 20 euro. – Łazienka jest? - dopytywałem się. – Jest. No to dobra, oglądniemy.

Dla Rzymian Ochryda była ważnym miastem leżące przy ówczesnej” autostradzie” z II w. p. n. e., czyli Via Egnatia:


źródło: http://www.viaegnatiafoundation.eu/index.php

Całkiem imponujące. Należy pamiętać, że drogę wciąż używano w XIX wieku, co powinno dać do myślenia naszym ministrom transportu. Fotoradarów nie znano, a jeżdżono lewą stroną, bo w lewej ręce trzymano bicz. Z ryciny wynika też, że nie było wyprzedzania na trzeciego i ścinania zakrętów:


źródło: http://www.hindu.com/2005...72807581500.htm

Jak już dotarliśmy na miejsce – 1 kilometr jechaliśmy za .. rowerem naszego Macedończyka - okazało się, że jest to dom z zewnątrz nieotynkowany, na parterze drzwi nie miały jeszcze framug a pokoje tynków. Po betonowych schodach weszliśmy na piętro, które już było wykończone. Tam kilka drzwi. Na prawo nasz pokój. Po wniesieniu łóżek nieduży, ale co było najgorsze, łazienka okazała się być wspólną dla piętra. Konsternacja. Byłem przekonany, że Macedończyk ma na myśli pokój z WŁASNĄ łazienka, a nie wspólną dla całego pietra. Pytam się Mojej Pięknej czy ujdzie, ta kiwa głową, ale w sumie nie jest zadowolona i jej decyzja jest bardziej pode mnie, który mało dba o takie szczegóły…

Za tymi panami stoi platan. Oceny jego wieku wahają się między 500-1100 lat. Jego pień ma 18 metrów obwodu i w środku jest dziura w której kiedyś miał się znajdować zakład fryzjerski i kawiarenka:



No dobra, 20 euro to niedużo, czegóż oczekiwać? Wkrótce jednak odkrywam nowe szczegóły. Otóż nasi gospodarze też tu mieszkają, gnieżdżą się za ścianą naszego pokoju w czwórkę czy piątkę… Nasz balkon łączy się z ich balkonem. Łazienka jest co chwila zajęta. Chyba wdepnęliśmy…

Jak to na Bałkanach bywa, cerkwie muszą sąsiadować z meczetami. Ten akurat, Hadżi Turgut z 1466, stał na naszej trasie od centrum Ochrydy do miejsca zaparkowania auta:



W łazience jest pralka. Ponieważ chcieliśmy zrobić trochę prania, pytam się gospodarza czy można z niej skorzystać. Konsternacja. Gada coś do żony, ta coś odpowiada, gospodarz odpowiada, że można, ale ja wiem, że to takie można, które oznacza, że nie można. Pal was licho - wypiorę rzeczy w rękach…

Wieczorem brzydota wszelkich miast łagodnieje. :-) Nie, nie jestem fanem Ochrydy… :-)



Dodatkowy cyrk związany jest z butami. Widzę, że nasi Macedończycy zostawiają buty zaraz na samym dole i coś tam bąkają, że można je tu zostawiać. Moja Piękna mówi do mnie wściekłą, że jeszcze tego brakuje, aby miała po betonie, w obskurnym domu, boso biegać. Staje na tym, że obuwie na dole zdejmujmiemy tylko raz, gdy spadnie deszcz. Zastanawiając się skąd taki zwyczaj, dochodzę do wniosku, że trafiliśmy na muzułmanów, bo to oni wchodzą do meczetu bez butów. Przenieśli się z wiejskego drewniaka, do miejskiego murowańca i potraktowali go jak świątynię…

Niestety, trafiliśmy na muzułmanów na dorobku, bo wieczorem w łazience nie ma już mydła. No dobra, to mogę zrozumieć, ale okazuje się, że nie ma też … papieru toaletowego. (Następnego dnia kupuję im całe kilka sztuk i wkurzony, ostentacyjnie kładę na pralce…)

Taką trasę dzisiaj pokonaliśmy. Ale nie lepiej to było zostać na cichym, obskurnym kempingu w Oteszewie?:



To jeszcze nie koniec niespodzianek. Dochodzę do wniosku, że tytuł mojej relacji jest błędny: powinno być „tropem bałkańskich toalet”, a nie „tureckich”. I może nie tylko „toalet”, ale „łazienek”. Nasza ochrydzka łazienka ma europejską toaletę, ale upewniam się u gospodarza co do miejsca wyrzucania papieru toaletowego. Ten wskazuje na kosz koło sedesu. Aha, zatem europejska jest tylko forma, a treść, czyli chude, tureckie rury, które nie przełkną papieru, pozostały.



Przystępuję do ablucji przy umywalce i okazuje się, że nie ma … kurka na ciepłą wodę. Nasi gospodarze w ramach oszczędzania ciepłej wody, postanowili ograniczyć możliwość jej używania przy umywalce. Przystępuję do ablucji w wannie. Namydlam się, sięgam po prysznic i … nie ma ciepłej wody. Nagrzana piecykiem woda została zużyta przez gospodarzy i Moją Lepszą. Trudno, zaciskam zęby i płuczę się zimną wodą. Po kąpieli chcę jeszcze skorzystać z sedesu, ale hola, nie tak szybko! Od sedesu jestem odcięty mokrą plamą. Szybka analiza hydrauliczna wykazuje, że wanna nie ma własnego odpływu - woda z wanny przepływa po podłodze pół łazienki, aby dobić do odpływu zlokalizowanego na środku pomieszczenia. Efekt jest taki, że po kąpieli trzeba powycierać mopem pół łazienki…



Święty Klemensie, który stoisz nad Jeziorem Ochrydzkim, wybacz, ale ze wszystkich dni spędzonych na do tej pory i później na tych wakacjach, dzień w Ochrydzie był tym, z którego najłatwiej bym zrezygnował.

Ochryda, Ohyda...
_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 29-12-2012, 15:49   

DZIEŃ 13 - Park Narodowy Mavrovo.


CZĘŚĆ OSTATNIA - Wieczór, koło 22:00, droga powrotna do Ochrydy z Parku Narodowego Mavrovo.

Zmęczenie. Która to już godzina jazdy? Szósta, siódma? Bałkańskie drogi oszukują: to co wygląda na mapie na małą przejażdżkę, staje się eskapadą po starym asfalcie z dziurami zdolnymi urwać koło, z zakrętami prowadzącymi zwodniczo w przepaść. 20 kilometrów na godzinę, 30 kilometrów na godzinę, znowu 20 kilometrów na godzinę...

A gdy spadnie deszcz, gdy zapadnie noc, zwykła jazda samochodem staje się niechcianą przygodą, rzucaniem kostką. Na szczęście nie kostką sześcioboczną, ale może tysiącboczną, może dziesięciotysięcznoboczną? Tak czy siak, lepiej modlić się, aby nie wyrzucić jedynki, którą będzie moment nieuwagi, albo rozlatująca się Zastava biorąca ostry zakręt twoją częścią pasa, a może spadająca skała lub osuwające się błoto, ewentualnie zygzakująca krowa-królowa szos.

Jeszcze godzina, może ciut więcej i dzisiejsza podróż się skończy, jeszcze tylko trochę w ciemnościach do Strugi, a potem porządny, w miarę cywilizowany kawałek drogi do Ochrydy, Ochrydy teraz upragnionej. Po jednej nocy, Ochrydy niemal już zwanej domem, mimo kibla bez kurka i papieru toaletowego, mimo pokoju bez prywatności.

Jedna burza przepędziła kolejną, wytarte patyki wycieraczek na przedniej szybie zostawiają więcej deszczu niż usuwają, w lewo, w prawo, w lewo, w prawo. Od ostatniej wioski minęło jakieś dwadzieścia minut, ciemno jak w doopie, nie pamiętam kiedy było ostatnie auto, oczy bolą od wypatrywania krawędzi jezdni, mów do mnie bo usnę…

Światło, plama blasku w strugach deszczu, kaptur, człowiek z latarką, jak zjawa, niemal na środku jezdni, kiwa ręką. Zwalniam, zatrzymuję się, zmęczenie. To zmęczenie zatrzymało auto w środku niczego, nie ja. To nie ja, nie ja! Bo ja wiem, że nie zatrzymuje się w nocy w środku niczego na pograniczu albańsko-macedońskim. A zmęczenie? Ono tego nie wie…

***

Byłem dziś w Arkadii.
Wielka łąka, otoczona lasem.
Zapamiętałem zapach drzew.

Widziałem owce,
czekające na Pana.
Widziałem konia.

Strumyk-pasterz,
wił się na spotkanie horyzontu,
by nigdy tam nie dotrzeć.

Dzwoneczki owiec.
Odgłosy niosą tu więcej ciszy niż dźwięku.

Z lasu wyjechała para jeźdźców.
Może dwie amazonki.
Może ojciec i syn.
Może on i ona.

Spis wszystkich możliwych relacji
byłby definicją homo sapiens.

***

Zabrałem tę chwilę ze sobą. Do auta. Do momentu zatrzymania się w deszczową noc przy człowieku, który machał ręką z latarką.

































_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
sprox
Mina


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 25 Lut 2011
Posty: 1256
Wysłany: 31-12-2012, 12:57   

Chryste, to juz koniec, polegl na bezdrozach Mekedonji nasz dzielny Solniak (Solenny Opisywacz Lubianych Niezmiernie Innowacyjnych Archaicznie Klopów).
Czesc jego pamieci :D
_________________
Unión Europea nos trae por la calle de amargura.
European Union brings us down the street of bitterness.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - manga
Template modified by Mich@ł
Strona wygenerowana w 0,42 sekundy. Zapytań do SQL: 17