Serbia, Macedonia, Albania, czyli tropem tureckich toalet |
Autor |
Wiadomość |
solniak
Gallus gallus
Pomogła: 2 razy Wiek: 24 Dołączyła: 18 Lip 2007 Posty: 3238 Skąd: z internetu
|
Wysłany: 20-01-2014, 18:14
|
|
|
Zawracamy na ławeczkę koło meczetu. Siadamy w cieniu i zbieramy siły, aby dalej brnąć. Postanawiam wspiąć się na sąsiednie wzgórze, aby zobaczyć świątynię bektaszytów. Nikt nie chce mi towarzyszyć – wolą siedzieć na ławce i poczekać na mnie, więc przy tym braku entuzjazmu ruszam sam. Schodzę z Boulevard Ismail Quemali w zakamarki i zaczyna się Albania jaką lubię: chaos, syf, śmieci, wąskie uliczki z dziurami, architektura końca świata, kilka nowych budynków.
Idę na wyczucie, wybierając ścieżki i dróżki wijące się do góry. Po drodze mijam bunkier w czyimś ogródku – jeden z 600 tysięcy schronów, pamiątka obsesji Hodży, świadectwo „kultury strachu” jaką zbudował.
W pewnym momencie otwiera się duża żelazna brama. Pojawia się w niej chłopiec, może piętnastoletni. Na mój widok mówi „Hallo”, jakbym był dobrym znajomym. Odpowiadam „Hallo”. Chłopiec chowa się i zatrzaskuje bramę. Wyglądało to tak, jakby otworzył ją tylko po to, żeby mnie pozdrowić, choć nie mógł widzieć, iż nadchodzę. Metafizyczny moment, kontakt z duchem Albanii - na chwilę dał się zobaczyć i rozpłynął w powietrzu.
Docieram na górę. Jest tu dziwna budowla z zadbanym ogrodem. Nie bardzo przypomina tekke, świątynię bektaszytów, których świętą górą jest wspomniany w jednym z poprzednich odcinków masyw górski Tomorri. Może to mauzoleum w którym pochowano Kusum Baba, świętego tej islamskiej sekty?
Legenda głosi, że Kusum Baba wjechał do Vlore w XV wieku, ale rozbójnicy napadli go i ucięli mu głowę. Jak na świętego przystało Kusum Baba nie stracił zimnej krwi (czyli „nie stracił głowy”), tylko podniósł swoją głowę i kontynuował podróż właśnie na to wzgórze, gdzie został pochowany i które nosi jego imię. (Podziwiam spokój gościa - sam bym się chyba trochę zdenerwował w takiej sytuacji.)
Opis w przewodniku jest niejasny. Czy Baba jest pochowany w tekke (świątyni)? Czy jest ona tożsama z mauzoleum, czy są to dwie osobne budowle? Wciąż nie widzę żadnej świątyni. Te budynki wokół to być może coś w rodzaju plebani, ale nie ma absolutnie nikogo, aby się zapytać.
Ze wzgórza Kusum Baba da się zrobić fajne panoramy Vlore. Można nie lubić tych bloków, ale nie da się ukryć, że nadają albańskim miastom swoisty charakter.
Jest także na wzgórzu okazały hotel, na którego teren nie wchodzę, ale świątyni nie ma… Schodzę więc na dół do rodziny czekającej na ławeczce. Padam z nóg, bo zostawiłem czapeczkę w aucie. Potem zerkam do góry i kurcza jego mać! Stad widać moją świątynię! Okazuje się być na terenie hotelu, który widziałem na górze!
Obiekt po lewej u góry – niezdobyta podczas mojego letniego podejścia bektaszycka tekke:
Oczywiście nie ma mowy, żebym ponownie właził na szczyt w tym ukropie. Siedzimy dalej na ławeczce. Czas mija, a zmęczenie upałem nie…
Po drugiej stronie ulicy dworzec.
Gapię się.
Czas leci…
Albański dworzec:
Podjeżdżają minibusy i samochody osobowe, kierowca krzyczy dokąd jedzie, ludzie pakują się do środka, a czasami pojazd czeka, póki wnętrze nie zapełni się tak, by kurs stał się opłacalny. Zauważamy gościa pełniącego rolę kierowniczą: podchodzi do wszystkich, którzy tu stają i bierze od nich jakiś haracz. Może odbiera udziały dla albańskiej mafii…
Ale dobra, zwleczmy się z ławki i wracajmy do auta. Czuję się strasznie zmęczony i śpiący – ta noc była niespokojna. Pakujemy się do kolejnej kawiarni na lody i ziemne napoje. Ja biorę kawę i jest to błąd! Zamiast się schłodzić, podbijam temperaturę ciała. Efekt jest taki, że mam pierwsze, lekkie oznaki udaru, albo przynajmniej przegrzania organizmu. Z powodu klimatyzacji nie chcę opuszczać wnętrza, które, nawiasem mówiąc, ma bardzo nowoczesny wygląd, i co zabawne, non stop chodzi po nim sprzątaczka z mopem i przeciera podłogę. W Krakowie byłoby raczej nie do pomyślenia, ale tutaj bierze się to zapewne za plus, gdyż jest świadectwem czystości w kraju, gdzie życie publiczne toczy się wśród śmieciach i w brudzie.
Po drodze napotykamy jeszcze dom kolejnego polityka Eqerem Bey Vlora, siostrzeńca Quemali.
Tak jak i wujek, Eqerem Bey Vlora pracował w otomańskiej administracji zanim przyłączył się do walki o albańską niepodległość. Jednego nie rozumiem: dlaczego ten pomnik tu stoi, szczególnie w kontekście wspomnianej wcześniej wojny o Vlore, jeśli Eqerem Bey Vlora poparł włoską inwazję w 1939 roku i miał bliskie kontakty z faszystami? Hmm, czegóż się nie wybacza…
W końcu docieramy do samochodu. To był jeden z najwolniejszych spacerów w moim życiu. Marzę o świeżej bryzie owiewającej mi twarz (nasze auto od kilku lat ma zepsutą klimatyzację i chłodzenie zapewnia otwarta szyba i zimny łokieć).
Jedźmy, jeźdźmy już, na miłość boską! |
_________________ Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. " |
|
|
|
|
solniak
Gallus gallus
Pomogła: 2 razy Wiek: 24 Dołączyła: 18 Lip 2007 Posty: 3238 Skąd: z internetu
|
Wysłany: 26-01-2014, 21:49
|
|
|
DZIEŃ 14 – CZĘŚĆ 2
Bałkanizacja między Vlore a Tepelene
Uciekamy zatem od upału, od zaśmieconych plaż, od chaotycznych ulic. Uciekamy.
Jedziemy najpierw nową drogą, psującą stereotypowy obraz Albanii. Tą drogą jechaliśmy rok temu do Beratu, tylko po to by zawrócić, bo … nie prowadziła do Beratu. Dziś jednak nie zawrócimy.
Jedziemy przez słabo zaludnione tereny o niedużym zaludnieniu, przez pola, przez góry, aż dobra droga się kończy i zaczyna szutrowa lub pseudoasfaltowa Albania, która powoli, ale nieuchronnie, będzie odchodzić do przeszłości.
Albania kurzu, dziur i prowizorki, gdzie lavazho (myjnia) i gomist (wulkanizator) są świadectwem przedsiębiorczości mieszkających tu ludzi.
Na jednym z postojów do sikania zamieramy z przerażenia: z daleka nadciąga dziwny stwór. Gdy dystans się zmniejsza, okazuje się, że to tutejszy beduin.
Beduin parkuje pojazd przy skrzyżowaniu i przechodzi na drugą stronę drogi, gdzie jego kolega sprzedaje kompakty z disco albano, kierowcom znużonym monotonią drogi.
Droga, stereotypowo albańska, wlecze się 30 km/h - czas na refleksje.
Zastanawiam się czy jadąc na Bałkany nie poszukujemy w znacznym stopniu posmaku Wschodu. Zaledwie kilka godzin jazdy od Polski mamy 1000 lat prawosławia i 500 lat islamu w jednym miejscu - Orient dla leniwych i ostrożnych…
Interesujący paradoks: odzierając ten region z islamskich elementów i dążąc do stania się czymś tożsamym z Zachodem, współczesne narody zamieszkujące ten obszar prowadzą Bałkany do utraty indywidualności. Proces ten zaczął się już w momencie odzyskiwania niepodległości przez Grecję, Serbię, Bułgarię i Rumunię, czyli w XIX wieku, gdy w miastach równano z ziemią meczety, usuwano starą turecką zabudowę i stawiano nowe budynki na modłę austrowęgierską lub francuską.
„Jeżeli Bałkany są równoznaczne ze swym dziedzictwem osmańskim […] to obserwujemy zaawansowany etap końca Bałkanów.” – pisze M. Todorova w „Bałkany wyobrażone.” Dalej Todorova pisze, że „Wschód został stworzony na potrzeby Zachodu jako baśniowa, egzotyczna kraina, obfitująca w legendy i cuda. Utożsamiał tęsknotę i umożliwiał wybór czegoś innego niż prozaiczny i ziemski świat Zachodu.”
Płynie, płynie Vjosa, obok leci szosa…
Ciekawe w jakim stopniu przyjeżdżamy tu z poczuciem wyższości, bo wciąż mamy zakodowany stereotyp niższości Bałkanów w stosunku do reszty Europy. Wielu z nas pamięta popularne określenie „bałkanizacja”, które odżyło dwie dekady temu. W najlepszym razie „bałkanizacja” miała oznaczać rozpadanie się „państw, w wyniku którego powstają nowe, często wrogo wobec siebie nastawione, państwa.” (wiki) Znaczenie to wykształciło się już na początku XX wieku po wojnach bałkańskich.
Ale w świadomości wielu osób „bałkanizacja” oznacza coś ogólnie dzikiego, złego, barbarzyńskiego i ta konotacja uległa wzmocnieniu podczas konfliktu bałkańskiego po rozpadzie bloku komunistycznego. „Bałkański” kocioł, konflikt, proces – wszystko o brzmi złowrogo. A dziś grecki kryzys dzisiaj ładnie wpisuje się w koncept „drugoligowości” Bałkanów.
M.E. Durham, która podróżowała po Bałkanach, a w latach wojny bałkańskiej, czyli 1912-1913, była wolontariuszką w albańskich szpitalach, pisała, że „Wojna jest tak obsceniczna, poniżająca, [...]że to raczej niemożliwe, by kiedykolwiek wybuchła w Europie.” Pisała „w Europie” – Bałkany były dla niej czymś zewnętrznym w stosunku do Europy.
Zachód, który z takim poczuciem wyższości podchodził do tego regionu po okrucieństwach wojen bałkańskich 1912-1913, zaraz po nich doprowadził do pierwszej wojny światowej z użyciem gazów trujących, a ponad 20 lat później wygenerował obozy koncentracyjne. Ale oczywiście Zachód nie jest barbarzyński, tylko cywilizowany.
A teraz pytanie o jakość Waszych lekcji historii: czy zdajecie sobie sprawę, że mniej więcej od 400 do 1400 to Bizancjum, czyli generalnie Bałkany, Wschód Europy, były niekwestionowanym głównym ośrodkiem cywilizacji europejskiej, a dzisiejszy Zachód był synonimem ciemnoty? Dziś nadrabiam braki, bo skończywszy liceum nie zdawałem sobie z tego sprawy, choć ludzie rzygali przed lekcją ze strachu przed histeryczną historyczką. Czy takie lekceważenie tego okresu w szkole nie jest odpowiedzialne za nasze ustereotypowienie tego region?
To samo zjawisko pozorowanej wyższości Zachodu nad Bałkanami widać w stereotypie religijnym, o którym już wspominałem: myśląc o islamie, nie przychodzi nam na myśl, że islam otomański, okazał się bardziej tolerancyjny niż chrześcijaństwo. Podczas gdy w zachodniej Europie rżnięto się z powodów religijnych, w Imperium Osmańskich współżyły sobie pokojowo liczne religie (pewnych wyjątków można się dopatrzyć na przykład w Siedmiogrodzie). Również w kwestii narodowościowej Turcy nie asymilowali, nie wynaradawiali podbitych narodów. To Turcy stworzyli na Bałkanach multi-kulti, który to pomysł Europa realizuje teraz, podczas gdy dzisiejsze Bałkany eliminują różnorodność i tolerancję.
Tankujemy?:
Most w Tepelene – tak jak i rok temu ma niebezpieczne przerwy między belkami:
W 1492 Hiszpanie wygnali swoich Żydów, a 170 tysięcy znalazło schronienie w Istambule i innych bałkańskich miastach. Mnichów trapistów wyrzucono z Francji w 1868, a że żaden kraj chrześcijański nie chciał ich przyjąć, uzyskali zgodę sułtana, aby osiąść w Bośni.
W 1788 roku włoski podróżny pisał „Cudzoziemiec, który spotkał się z nietolerancją Londynu i Paryża, jest zaskoczony widząc tu kościół stojący pomiędzy meczetem a synagogą.[…] Nie pojmuję, jak rząd ten może przyjąć na swe łono religie tak różne od swojej własnej. […] Jeszcze bardziej dziwi fakt, że duch tolerancji jest szeroko rozpowszechniony wśród ludzi.”
Ale oto pojawia się góra, dla mnie bezimienna, która sygnalizuje mój ulubiony fragment drogi do Permetu:
|
_________________ Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. " |
|
|
|
|
solniak
Gallus gallus
Pomogła: 2 razy Wiek: 24 Dołączyła: 18 Lip 2007 Posty: 3238 Skąd: z internetu
|
Wysłany: 29-01-2014, 18:46
|
|
|
DZIEŃ 14 – CZĘŚĆ 3
DROGA MIĘDZY TEPELENE I PERMET, a dla zabicia czasu: zdrowe oblicze islamu
Bektaszysta płynie łodzią, kiedy nagle rozpętuje się sztorm. Sternik próbuje go uspokoić. – Nie bój się! Bóg jest wielki!
- Tak, ale łódź jest mała!
Dojeżdżamy do kanionu między Tepellene a Kelcyre, który dopiero tym razem jestem w stanie docenić. Rok temu jechaliśmy z przeciwnej strony, było już późno i w stresie szukaliśmy miejsca pod dziki nocleg, co nie tworzyło atmosfery do podziwiania widoków.
Wracam jeszcze myślami do założyciela albańskiego bektaszyzmu, Kusum Baby, który to swoją głowę podniósł po odcięciu. W klimacie narastającej islamofobii, warto przyjrzeć się przez moment tej islamskiej sekcie, która ma sporo fajnych cech.
Przez mainstreamowych islamistów, bektaszyci są traktowani jako heretycy i umieszczani poza islamem. No bo jak mają Prawdziwi Islamiści patrzeć w spokoju na ludzi, którzy traktują kobietę jako równą mężczyźnie, rakiji i wieprzowiny sobie nie odmówią, oraz gdzieś mają ramadan, szariat i dżihad?!
Dobrze uzupełnić wodę, gdy przy drodze pojawia się okazja:
Domy i osady są nieliczne, często bardzo oddalone od siebie:
Sekta bektaszytów przyjęła się w Albanii bardzo dobrze, bo pozwalała w Imperium Osmańskim „przepchnąć” elementy chrześcijańskie, stąd do dziś bektaszyci uznają chrzest, spowiedź, znak krzyża i celibat duchownych.
Bektaszyci byli popularni wśród janczarów, dlatego gdy sułtan rozwiązał ich korpus na początku XIX wieku, w kłopocie znaleźli się też ci chrześcijano-muzułmanie. Z czasem odbudowali się w Turcji, ale niemal wiek później Attaturk zakazał ich działalności i w 1925 przenieśli siedzibę z Turcji do Tirany. Można więc twierdzić, że dziś jest to religia specyficznie albańska, choć tylko 20% albańskich muzułmanów, przyznaje się do związków z bektasziją. Najsłynniejszym baktaszystą był Ali Pasza z Tepelene.
Mijamy miejsce, w którym rozbiliśmy się na dziko rok temu, ale dziś nie chcę tam spać. Mam zamiar dotrzeć do Permetu i zatrzymać się w jednym z hoteli. Wciąż zdradzam lekkie objawy przegrzania organizmu i o niczym dziś tak nie marzę jak o klimatyzacji.
Na jednym z zakrętów mijamy świeży krzyż w kwiatach i zdjęcie młodego chłopaka, który tu zginął. Dzisiaj też lepiej nie jechać szybko i rozglądać się ostrożnie.
Oprócz nielicznych kapliczek, mijamy jeden monastyr, ale i tak, w porównaniu z Polską, liczbą świątyń jest bardzo mała:
Tradycyjnie, bektaszyci mogą piąć się po wielu stopniach duchowości, z których trzeci to derwisz, a czwarty baba (ojciec). Baba zwykle zarządza tekke (świątynią.) Na samej górze stoi dedebaba.
Paradoksalnie, bektaszyci zwykle wspierają idee świeckości państwa, bo to oznacza, że nie będą prześladowani przez główne odłamy islamu. W 1993 macedoński rząd odmówił zarejestrowania bektaszytów. Przypuszczam, że nie podobał mu się albański charakter tej religii.
W doktrynie teologicznej na uwagę zasługuje koncept „jedności bytu”, który pachnie panteizmem. Mnie podoba się fakt, że sięgają po poezję i humor, od którego zacząłem ten odcinek. Może dzięki temu dystansowi i mistycyzmowi, bektaszyzm cieszył się pewną popularnością wśród lokalnych masonów?
|
_________________ Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. " |
|
|
|
|
solniak
Gallus gallus
Pomogła: 2 razy Wiek: 24 Dołączyła: 18 Lip 2007 Posty: 3238 Skąd: z internetu
|
Wysłany: 29-01-2014, 18:47
|
|
|
Jak na Albanię, droga jest bardzo przyzwoita, choć trzeba zawsze uważać na niespodziewanych, bezkołowych użytkowników:
Z tego domostwa wypadają na nas dwa duże wściekłe psy, które pędzą za naszym samochodem kilkaset metrów:
Przed Kelcyre, kanion Vjosy staje się najefektowniejszy. Te wiszące szmatki wyglądają jak jakieś tybetańskie modlitewne szarfy, ale są to po prostu śmieci, które rzeka zawiesiła na roślinach podczas wiosennych i jesiennych wezbrań:
Zapewne pozostałości jakiegoś PGRu. Patriotyzm flagowy jest w Albanii bardzo silny:
Za takie widoczki kocham Albanię. Jak znikną, moja ksenofilia zapewne zmaleje:
Kto jest bardziej zaciekawiony: my czy on?:
Te pluszaki zawsze dodają dobrego humoru. Nic dziwnego, że złe duchy ich nie lubią:
Najwyższy czas dotrzeć do Permetu. Jazda po ciemku w Albanii będzie kuszeniem losu:
Imam naucza o źle płynącym z alkoholu i pyta - Jeśli postawicie przed osłem wodę i rakiję, to co wybierze?
Bektaszysta odpowiada - Wodę!
- Dobrze! – chwali imam. – A dlaczego?
- Bo jest osłem. |
_________________ Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. " |
|
|
|
|
solniak
Gallus gallus
Pomogła: 2 razy Wiek: 24 Dołączyła: 18 Lip 2007 Posty: 3238 Skąd: z internetu
|
Wysłany: 02-02-2014, 14:30
|
|
|
DZIEŃ 14 – CZĘŚĆ 4
PERMET
Wjeżdżamy do Permetu przez most mijając po prawej charakterystyczną skałę, którą sfotografowałem też rok temu i kierujemy się do hotelu „Anna”, bo akurat takie wskazówki dostrzegamy przy drodze.
Hotel owszem znajdujemy. Jest nawet otwarty, ale w recepcji nie ma nikogo. Łazimy po piętrach, cicho, pusto, żywego ducha. Widać, że hotel „Anna” to nówka, być może nawet jeszcze nie używana. Skoro nie ma z kim się dogadać, wracamy do ścisłego centrum - tam, przy głównym placu, stoi hotel o wyszukanej nazwie „Hotel Permeti”.
Wokół wszystko poparkowane i duży ruch, a główna droga do placu od 19:00 do 23:00 jest zamknięta i przemienia się w deptak – często spotkacie się z tym w Serbii i Albanii. Nawet policjant pilnuje, aby ludzie z rozpędu nie wjeżdżali w tę ulice. Wieczorem muzułmanie wylegną na ulicę, by świętować Ramadan, a prawosławni uczcić Święto Maryjne. Kawiarenki zapełnią się, staruszkowie siądą przy stolikach z szachami, młodzi będą rzucać sobie wieloznaczne spojrzenia spacerując to tu, to tam.
Scenka rodzajowa: eksmisja prawosławnych duchownych z powodów mi nieznanych.
W hotelu młody chłopak pokazuje nam pokój na 3 osoby za 30 euro. No tak, ale my mamy „duo bambini”, aha, duo, no to macie tu 2-pokojowy apartament na cztery osoby za 40 euro. Jest czysto, elegancko, klima działa, nawet nie chce mi się iść sprawdzić ceny w hotelu obok. Udar uderza w finanse. Zostajemy tu!
Później przychodzi straszy pan, właściciel, aby się upewnić, że wszystko w porządku. Nie do końca, bo u dzieciaków nie chodzi kablówka. Po chwil zjawia się jakiś gościu i naprawia ją. Starszy pan się pyta o której chcemy śniadanie. A to mamy ten pokój ze śniadaniem? – dziwię się w duchu. To może o 9:00?
– OK. Miłej nocy.
Kwestia śniadania wróci w nieprzyjemnych okolicznościach jutro rano.
Główny plac miasta wkrótce zapełni się ludźmi:
Padam na pysk, a tu jeszcze trzeba przynieść torby z auta. Nie mam siły jeść żadnej kolacji. Włączam albański TVN.
W Tiranie na przejściu auto potraciło Kalchasa Duka. Policja prowadzi śledztwo.
Koło Vlore odnaleziono plantację marihuany, która należy do państwa Berishe. Państwo Berishe zostali zatrzymani. Po pół godzinie uzupełnienie: zatrzymano też 17-letniego syna państwa Berishe, Mergima.
Migawka o Ismailu Kadare – najbardziej znanym pisarzu albańskim – czy dostanie w tym roku Nobla? [Nie dostał.]
Podchodzę do okna. Plac przed hotelem wypełniony gęsto stolikami z ludźmi. Naprzeciwko ulica zamknięta dla ruchu po której przelewa się tłum tak jak w Sjenicy rok temu. Po lewej pomnik z czasów Hodży: partyzant upamietniający kongres komunistyczny z 1944 r.
Kadare… Zerkając przez firankę, czuję się jak bohater jego książki, „Córki Agamemnona”, który w dzień 1 maja zerka przez okno czy jego narzeczona przyjdzie. Umówili się, że jeśli nie przyjdzie dzisiaj, to znaczy, że miedzy nimi wszystko skończone, a on uda się na pierwszomajowy pochód, bo dostał niespodziewane zaproszenie na honorową trybunę. Czuję dziwnie głęboko tę atmosferę politycznej groteski-horroru jaka gościła na tym placu jeszcze niecałe ćwierć wieku temu. Kto wie, może i sam Hodża kiedyś tu przemawiał. Jak sądzicie, dziewczyna przyszła czy nie?
Jest już ciemno. Stoliki pustoszeją i nieliczne już odgłosy rozmów toną w głośnym zawodzeniu muezina. Łóżko jest duże i miękkie… |
_________________ Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. " |
|
|
|
|
solniak
Gallus gallus
Pomogła: 2 razy Wiek: 24 Dołączyła: 18 Lip 2007 Posty: 3238 Skąd: z internetu
|
Wysłany: 05-02-2014, 18:07
|
|
|
DZIEŃ 15 – CZĘŚĆ 1
Most, ciepłe źródła i kanion Lengarica + coś special
Śniadanie. Mówią, że mamy zejść do pokoju niżej. OK. sympatyczna pani w średnim wieku nalewa nam kawy, a dzieciom sok. Potem robi dla każdego omlet. Kto głodny, może się dopchać chlebem z żółtym serem i dżemem.
- Ciep, ciep, ciep, jaki ładny chłopczyk. Ciep, ciep, ciep, jaka ładna dziewczynka. – gdacze po włosko-albańsku miła pani i czas posiłku niespiesznie mija…
***
- 60 euro, please.
- Że what…?!
Stoję przy recepcji i nie wierzę własnym uszom. Ten apartament miał kosztować 40 euro! Gościu, który pokazywał nam pierwszy pokój wyraźnie mówił 40 euro. Potem przyszedł starszy właściciel i pytał się nas kiedy chcemy breakfast, z czego zrozumiałem, że jest on w cenie.
Facet w recepcji, syn właściciela razem ze swoją matką, tłumaczą mi, że z breakfast będzie 60 euro, a facet, który wczoraj mówił nam, że pokój będzie za 40 euro, po prostu się pomylił. Omlet, chleb z żółtym serem, kawa... I to miałoby być warte 20 euro?
Róbcie sobie co chcecie, ale nie zapłacę.
- No, I won’t pay 60.
***
Opuszczamy Permet bez większego żalu. Czuję się trochę bardziej wypoczęty po nocy w klimatyzacji.
Most, ciepłe źródła i kanion Lengarica znajdują się kilka kilometrów za Permet. Prowadzi tam nawet niezła asfaltowa droga, z której zjeżdża się w lewo i tu od razu albo parkuje, albo wlecze się jeszcze kilkaset metrów wertepami.
Most widać już z daleka. Sam nie wiem, czy po zeszłorocznej wyprawie w te okolice, dziś bardziej wracam dla mostu, źródeł termalnych czy też dla pobliskiego kanionu. W sumie nieważne – trzy atrakcje w jednym miejscu to całkiem spory powód, aby gdzieś powrócić. A dlaczego nie zaglądnęliśmy tu rok temu? Bo nie wiedzieliśmy o nim…
Maaaan, istn’t she a beauty?! (Zapewne język angielski nie pozwala na użycie „she” w stosunku do mostów, tak jak w odniesieniu do statków, ale nie mogę się powstrzymać…)
Most zdaje się być słabo przystosowany dla osób niepełnosprawnych:
U stóp mostu, basenik zaanektowany na cele prywatne:
Na drodze od auta do mostu mijamy prymitywny bar, którego przebojem jest sr_aczyk zawieszony nad malutkim strumykiem. To, co zostawia się w tej ubikacji, spływa radośnie strumyczkiem do głównej rzeki. Niestety, źródła termalne znajdują się powyżej ubikacji, więc nie ma szans na oryginalną, spa-kąpiel w ludzkich odchodach. XXX-kąpiel…
Dla śmiałych odkrywców, którzy nieustannie są na tropie bałkańskich/tureckich toalet, to największa atrakcja koło Permetu:
Kręci się tu już z samego rana - czyli po naszemu wakacyjnemu około 12:00 - sporo ludzi. Nieopodal mały termalny staw, koło którego rozbijamy się.
Staramy się nie być oskarżeni o sprzyjanie ideologii gender albo niszczenie tradycyjnego modelu rodziny, dlatego ja z dzieciakami idziemy się moczyć, a Moja Lepsza pilnuje rzeczy. Dzieci głównie skaczą ze skały, a ja usiłuję popływać - na tyle na ile mała ilość miejsca pozwala.
Pływaków przybywa – to sami tubylcy. Mój Młody skacze z młodymi Albańczykami, którzy popisują się znajomością angielskiego (zasadniczo prym wiedzie powtarzane wielokrotnie zdanie „Are you hungry?). Zdaniem Mojej Lepszej, obserwującej wszystko z brzegu, mali tubylcy sikają w wodzie, co nie jest wykluczone, ale nie jest udowodnione, a ja wyjątkowo nie czuję chęci dochodzenia prawdy.
W pewnym momencie podpływa do mnie Albańczyk, może 50 lat, pokazuje na Mojego Młodego i po angielsku pyta się czy to mój syn.
– Beautiful boy. – stwierdza, a ja lekko jestem zdziwiony, ale nie za bardzo, bo już słyszałem to od jakiegoś Albańczyka na plaży. Widać Mój Młody jakoś różni się wyglądem od albańskich chłopców. Takiego wyznania nie usłyszałbym od mężczyzny na polskim basenie. Tam wzięto by takiego człowieka za pedofila, ale tu w Albanii mężczyźni odnoszą się do siebie z większą dozą czułości bez podtekstów seksualnych. Widać to choćby po tym jak całują się na powitanie. Przypomina mi się też, że Camus w jakimś eseju z lat 60-ych wspomina, że w Grecji mężczyźni wciąż trzymają się za ręce jeśli są przyjaciółmi, czego jednak nie mogę zweryfikować.
Kolejny mały basenik z tyłu po lewej – o tej porze też już sprywatyzowany:
|
_________________ Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. " |
|
|
|
|
solniak
Gallus gallus
Pomogła: 2 razy Wiek: 24 Dołączyła: 18 Lip 2007 Posty: 3238 Skąd: z internetu
|
Wysłany: 05-02-2014, 18:08
|
|
|
Kiedy w naszym „akwenie” robi się tłoczno, ruszamy dalej w głąb kanionu. Po drodze mijamy jakieś jaskinie i kilka malutkich pomniejszych baseników termalnych. O tej porze już są zajęte.
Te czarne ślady to zapewne wycieki “zdrowej” wody:
A może jednak się wciśniemy do tego baseniku?:
Bierzy młody,
bierzy stary,
w wodach siarki,
moczyć bary:
Wkrótce docieramy do kolejnego większego „basenu”, który różni się od pierwszego wyraźnym smrodem siarkowodoru, albo innego świństwa.
Zanurzamy się w tej, jeszcze cieplejszej niż poprzednia, wodzie. Jeden z Albańczyków daje nam do zrozumienia, żeby nie moczyć w niej uszu i oczu, oraz nie siedzieć za długo. Widać ta woda nie tylko leczy, ale i szkodzi, jeśli aplikowana w nadmiarze. Czyli tak jak wódka.
Po kilkunastu minutach postanawiam sam wyruszyć na dalszą eksplorację kanionu.
|
_________________ Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. " |
|
|
|
|
solniak
Gallus gallus
Pomogła: 2 razy Wiek: 24 Dołączyła: 18 Lip 2007 Posty: 3238 Skąd: z internetu
|
Wysłany: 05-02-2014, 18:09
|
|
|
Jest mało ludzi i niemal cały trzeba iść w wodzie, albo ją przekraczać.
W najgorszym miejscu rzeka jest po pas. Woda jest ciepła i nurt nie jest silny. Kanion wydaje się jeszcze ładniejszy i głębszy niż kanion Ossumi
Złóżcie sobie poniższe zdjęcie z kolejnym w jedno:
Po przejściu kilkuset metrów dostrzegam w oddali naturystów i uznawszy, że dotarłem do Raju, postanawiam zawrócić.
|
_________________ Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. " |
|
|
|
|
solniak
Gallus gallus
Pomogła: 2 razy Wiek: 24 Dołączyła: 18 Lip 2007 Posty: 3238 Skąd: z internetu
|
Wysłany: 12-02-2014, 13:27
|
|
|
DZIEŃ 15 – CZĘŚĆ 2
Ponad kanionem Lengarica, i dalej, nieuchronnie, na nocleg lęku
Zwijamy się i ruszamy coś zjeść. Cofamy się kilka kilometrów, bo zapamiętałem, że widziałem tam dosyć fajnie wyglądającą restaurację. Na miejscu jest trochę ludzi, wiec nie powinno być z jedzeniem najgorzej. Zajmujemy stolik, siadamy i czekamy.
Przychodzi dziewczynka, jakieś 12 lat, i próbuje po angielsku ustalić co zjemy. Bardziej próbuje niż jej się udaje. My z kolei bardziej kiwamy głową niż rozumiemy co ona mówi. Wyboru chyba też nie ma dużego, co upraszcza naszą komunikację: mięso z grilla, frytki i sałatka, zimne soki.
Czekając na posiłek możemy poobserwować jak właściciel griluje mięso. Zastanawiają trzy poziomy pieńków na lewo od grila. Może odbywa się tu czasem symultaniczne rąbanie: tata rąbie na najwyższym, mama na średnim, a synek na najniższym?
Nasze dzieciaki idą się pobawić z albańskimi i pościskać kota, który od nadmiaru czułości ewakuuje się na drzewo.
Nagle od strony parkingu dociera do nas głos Polaka, który w wulgarny sposób miesza z błotem swoją żonę. Nie wiemy dokładnie za co, ale o dziwo kobieta nie reaguje zbytnio na „koorwy” pod swoim adresem, tak jakby traktowała to jako element życia codziennego. Wskazuję Mojej Lepszej jakie szczęście ją spotyka, że nie ma takiego męża, ale z goryczą stwierdzam, że nie słyszę wybuchu entuzjazmu i zrozumienia.
Niedoceniony, idę po wodę do auta, gdzie zaczepia mnie mąż „koorwy”. Przyjaźnie pyta o najlepszy sposób dotarcia do Sarandy. Odpowiadam, ale jakoś bez sympatii.
Po pół godzinie dziewczynka przynosi nam jedzenie. Wszystko jest nie tak jak zamawialiśmy, ale byliśmy pewni, że to się właśnie tak skończy, więc nie protestujemy. Frytki (x2) i duża sałatka z warzyw (x1), zimne soczki (x4) są ok, ale mięso (x4) jest strasznie suche i twarde. Po obgryzieniu wychodzi, że więcej go nie było niż było. Jestem głodny, a rachunek jak na Albanię jest spory: ok. 120 zł. Zatem duża ilość ludzi w restauracji nie oznacza dobrego żarcia – może siedzą tam długo, stwarzając wrażenie tłoku, ale przyczyną tego jest fakt, że są wciąż głodni i muszą domawiać kolejną porcję, aby się wreszcie nasycić?
Kulinarnie rozczarowani, wracamy do roli turystów. Jednak nie kierujemy się jeszcze z powrotem w kierunku Peremetu, bo mam pomysł objechać okolice, posuwając się górą wzdłuż kanionu Lengarica . Droga początkowo jest obiecująco szutrowa i szeroka jak na Albanię, a widoki na dół zdają się świadczyć, że to był dobry pomysł.
Aż tu nagle… Trwa ulepszanie drogi. Spychacz rozprowadza warstwę świeżo nawiezionych kamieni. Nie przejedziemy - nasza Skoda utonie w tej warstwie jak w błocie.
Na szczęście Pan Walec szybko utwardza dla nas środkową część, zjeżdża na bok i po kwadransie postoju możemy jechać dalej. Falemnderit!
Droga stopniowo się pogarsza i dojeżdżamy do miejsca gdzie kotłuje się kilka ciężarówek i koparka, a obok stoją baraki. Wygląda to na budowę, ale co budują, ciężko ustalić. Kopalnia? Zakład produkcyjny? Utwardzają drogę pewnie dlatego, aby mógł tu dojechać ciężki sprzęt. Cokolwiek powstanie, szkoda tych dzikich terenów wokół kanionu.
Zaczepiony budowlaniec daje nam do zrozumienia, że dalej naszym autem nie przejedziemy. Faktycznie, ostatnie metry naszej szutrówki to były „górki i doliny”, które wywoływały dramatyczne okrzyki Mojej Lepszej. Mówi się trudno. Wracamy.
W oddali widać jeszcze wieś Benje-Novosele, do której też planowaliśmy („ja planowaliśmy”) zaglądnąć, ale widząc jaka droga tam idzie i patrząc na twarz Mojej Lepszej, rezygnuję. Możemy nie dojechać. A na pewno nie dojedziemy w ciszy i spokoju.
Znowu kierujemy się na Kelcyre. Miejscowość strasznie mi się podoba, choć nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Zapewne ma coś z esencjonalnego chaosu Albanii. Żałuję, że nie mam czasu, aby sobie tu pospacerować bez celu tak jak we Vlore. Koniec Kelcyre wieńczą ruiny twierdzy:
Na miejsce noclegu mam upatrzone miejsce nad Vjosą przy skrzyżowaniu dróg SH75 i SH4. Już rok temu wahałem się czy tam nie spędzić nocy, ale odrzuciłem wtedy ten pomysł, bo wydawało mi się, że będzie widać nasz namiot z głównej drogi SH4.
Ale w tym roku postanawiam zastosować trik z rozbijaniem namiotu po zmroku, więc nie powinno być problemu. Po porannej przepychance, hotel odpada. Zresztą dzisiaj czuję się lepiej i nie potrzebuję odpoczynku w klimatyzacji.
Gdyby ktoś był ciekawy jak się skończył poranny spór: uznałem swoją cześć winy - bądź co bądź, oni nie powiedzieli, ale ja nie dopytałem się czy śniadanie jest w tych 40 euro. Kiedy zaproponowali 50 euro zamiast początkowych 60 euro, ustąpiłem. Ale niesmak pozostał. |
_________________ Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. " |
Ostatnio zmieniony przez solniak 12-02-2014, 13:29, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
solniak
Gallus gallus
Pomogła: 2 razy Wiek: 24 Dołączyła: 18 Lip 2007 Posty: 3238 Skąd: z internetu
|
Wysłany: 12-02-2014, 13:28
|
|
|
Oto docieramy do mostu, za którym leci już droga SH4. Skręcam przed mostem w prawo i jadę polną drogą wzdłuż Vjosy. Po kilkuset metrach dojeżdżamy do miejsca, które wzbudza mój entuzjazm.
Wjechałem do Tolkiena! Są tu ogromne pościnane pnie i kilka żywych drzew porośniętych jemiołą lub innym pasożytem. Przypominają wielkie mityczne zwierzęta po okrutnej egzekucji. Tuż obok, sielsko i delikatnie szumi Vjosa. Rozglądamy się z mieszany uczuciami: jest pięknie i strasznie zarazem. To miejsce ma swoją energię i nie potrafię określić czy jest to dobra moc. Definitywnie natrafiliśmy na najbardziej niesamowite miejsce w jakim przyszło dotychczas nam spać.
Czekamy aż z krzaków wyjdzie jakiś hobbit lub ogr, ale ponieważ nic się nie dzieje, rozkładamy karimaty i koce, aby przygotować kolację. Droga SH4 faktycznie biegnie po drugiej stronie rzeki, ale na tyle wysoko, że z samochodu osobowego nie będzie nas widać jeśli auto nie zatrzyma się i kierowca nie podejdzie do brzegu skarpy. Widać na plaży ślady ogniska, więc czasami pewnie ktoś tu zagląda. W oddali, ale dopiero gdy podejdzie się do samej rzeki, widać most, gdzie z rzadka coś przejedzie:
Po kolacji robi się ciemnawo. Rozbijam namioty i myjemy się. Córka i Moja Lepsza pakują się spać do namiotu. Ja zostaję z synem na zewnątrz. Kładziemy się na kocu. Cisza. Wpatrujemy się w fantastycznie rozgwieżdżone niebo, tocząc rozmowy o sprawach, które są ważne w życiu mojego beautiful boya. Chciałbym, aby do takich chwil mógł kiedyś wrócić, wspominając swojego ojca.
Trochę przerobiłem dzienne zdjęcia tego miejsca, aby oddać klimat tamtych chwil:
Nagle, zupełnie niespodziewanie, dociera do nas odgłos samochodu nadjeżdżającego stamtąd, skąd godzinę temu sami przyjechaliśmy. Zrywam się z synem na równe nogi. Jakieś 70 metrów od nas pojawia się niewyraźny kształt furgonu. Owo coś zatrzymuje się, światła gasną i nad rzekę wraca cisza, która teraz zdaje się krzyczeć. Całość trwała sekundę albo dwie. Można by pomyśleć, że kierowca tamtego auta wyłączył światła gdy tylko nas zobaczył, ale też można sądził, że jednak nas nie widział.
Moja Piękna zaraz wypada z namiotu. Kto to jest? Czemu przyjechał tu koło dziesiątej wieczorem? Czemu siedzi w aucie? Czy nas widział czy nie widział? Jakie ma plany? Jest sam jeden czy jest ich kilku?
Nie znam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Staram się zachować spokój na zewnątrz, ale w środku czuję niepokój, aby nie powiedzieć lęk. Było tak fajnie, cicho, bezludnie… W jednej chwili wszystko runęło, w momencie kiedy żadnego problemu już się absolutnie nie spodziewaliśmy.
Kto przyjeżdża o 22:00 w bezludnej okolicy nad rzekę w środku Albanii? Żeby chociaż zostawił światła włączone… Albo żeby krzątał się, niech by było słychać jakieś głosy… To byłoby naturalne zachowanie.
Ale nic z tego. Panuje absolutna cisza, a nocny pojazd rozpłynął się w ciemności w momencie gdy wyłączył światła. Co robić?
Wyciągam z auta nóż i młotek. Drugi nóż daję Mojej Lepszej. Siadamy cicho w aucie, dzieci beztrosko śpią obok w namiocie.
Widział nas ponad tymi zwalonymi drzewami czy nie? Teraz też nas widzi?:
Rozważamy jakie mamy opcje. Wyjechać się nie da, bo zaparkował auto na środku jedynej wyjazdowej drodze. Kiedy tylko wyłączył światła, jego auto przestało być widoczne, a my nie wiemy czy on widzi w tym momencie nasze auto, namioty i nas. Kikuty drzew pochylają się nad naszym losem, jakby ciesząc się, że wkrótce podzielimy ich los.
Siedzimy więc dalej z Moją Lepszą w aucie i zastanawiamy się czy nie przesiedzieć w nim do rana śpiąc na zmianę, młotek i nóż pod ręką. Mija 10 minut, może 20, może 30 i nic. Auta nadal nie widać i nic nie słychać. Kto zachowywałby się tak dziwnie?
Przyjechał sam i poszedł się odlać, albo łowić ryby? Nasze rozmyślania przerywa trzask otwieranych i zamykanych drzwi. A zatem nasz potencjalny zabójca wysiadł z samochodu. Ale po co? Umyć się w rzece, czy podejść bliżej nas?
(To może przerwa, aby każdy mógł się zastanowić, co by zrobił w tej sytuacji… ) |
_________________ Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. " |
|
|
|
|
sprox
Mina
Pomógł: 1 raz Dołączył: 25 Lut 2011 Posty: 1256
|
Wysłany: 13-02-2014, 10:21
|
|
|
Solniak zyje bo pisze To pewnie byla para na nocnych igraszkasz poza wsia. |
_________________ Unión Europea nos trae por la calle de amargura.
European Union brings us down the street of bitterness. |
|
|
|
|
solniak
Gallus gallus
Pomogła: 2 razy Wiek: 24 Dołączyła: 18 Lip 2007 Posty: 3238 Skąd: z internetu
|
Wysłany: 13-02-2014, 13:18
|
|
|
To piszę ja: jego żona. |
_________________ Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. " |
|
|
|
|
pablo
Mina
Osiedle: Lekarka
Pomógł: 2 razy Wiek: 50 Dołączył: 02 Sie 2007 Posty: 2646 Skąd: Wieliczka
|
Wysłany: 14-02-2014, 15:54
|
|
|
Starczy już budowania tego napięcia ;> Dajesz. |
|
|
|
|
wieliczanin
Siuda Baba
Dołączył: 09 Wrz 2011 Posty: 56
|
Wysłany: 14-02-2014, 19:35
|
|
|
pablo napisał/a: | Starczy już budowania tego napięcia ;> Dajesz. |
Popieram.
Napięcie zbudowane wystarczająco.
A przy okazji pytanie: Czy będzie ciąg dalszy samotnej wyprawy do Rumunii? |
|
|
|
|
solniak
Gallus gallus
Pomogła: 2 razy Wiek: 24 Dołączyła: 18 Lip 2007 Posty: 3238 Skąd: z internetu
|
Wysłany: 14-02-2014, 19:46
|
|
|
Nie wiecie nawet jak czas się ciągnie w takich momentach. (A może zresztą wiecie...)
Co do Rumunii, to chciałbym, ale wszystko to jest bardzo pracochłonne, czasami nie zawsze ma się nastrój by pisać i tak to się wlecze... |
_________________ Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. " |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,36 sekundy. Zapytań do SQL: 17 |
|
|