Poprzedni temat «» Następny temat
Serbia, Macedonia, Albania, czyli tropem tureckich toalet
Autor Wiadomość
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 04-01-2014, 16:19   

DZIEŃ 11

Z Shengjin do Kanionu Ossumi – wzdłuż Brudnej Rzeki

WIECZÓR

Łup! Łup! Auto co chwila wali podłożem o wystające z szutrówki kamienie. I znowu łup!
Szutrówka to eufemizm – nawierzchnia składa się gór i dolin okraszonych sporymi kamiorami.
Łup! Teraz to chyba coś odpadło…Octavia ma jeden z największych bagażników w swojej klasie i jedno z najniższych podwozi.
Łup!
XXX mać! Klniemy wspólnie na to, że zdecydowaliśmy się podążyć tym wyboistym korytem za nowo poznanymi Polakami z jeepa, którzy 10 minut temu zaproponowali nam wspólny nocleg nad rzeką Ossumi. Czy uda nam się zjechać na sam dół, czy się rozsypiemy?

RANO

Budzę się grubszy o warstwę komarzych ugryzień. Komary wydają się być głównym dowodem na nieistnienie Boga, … albo Jego najokrutniejszym narzędziem kary.

Strażnik, który wieczorem tak niszczył spokój Mojej Lepszej, jest już w towarzystwie kolegów. Na budowie hotelu, teraz wyraźnie prześwitującego przez drzewa, robota idzie w najlepsze.

Śniadanie. Sięgamy po „sladko”, rodzaj serbskiej marmolady. Jak sama nazwa wskazuje jest to słodkie, słodkie jak czort!



W spokoju pakujemy się i wyjeżdżamy z naszej odnogi na główną dróżkę.
Wyjeżdżamy…
Wyjeżdżamy…
Wyjeżdżamy…
Wyjeżdżanie zajmuje nam pół godziny. Auto zaryło się właśnie w piasku. Przez pół godziny podkładamy kamienie i gałęzie, posuwając się etapami po pół metra każdy. Karoseria zostaje porysowana przez kolczasty krzak, bo koncentruję się na boksujących kołach a nie na otoczeniu.

Teraz faktycznie wyjeżdżamy i po 10 minutach jesteśmy ponownie w bazie marynarki albańskiej z widokiem na Shengjin.



7 kwietnia 1939 rozpoczyna się włoska inwazja na Albanię, czyli albańska kampania kwietniowa (biorąc na wzór polską kampanię wrześniową). 100 tysięcy Włochów kontra 15 tysięcy Albańczyków (tak mówi wiki, ale przewodnik podaje 20 tysięcy kontra 10 tysięcy.) Shengjin jest jednym z kilku zaatakowanych portów.



Na uwagę zasługuje informacja o albańskim lotnictwie i marynarce: samolotów brak, a flotę reprezentują 4 małe okręty i … jacht królewski. I nie mam na myśli tylko obszaru Shengjin, ale całej Albanii. Zapewne dlatego ten pomnikowy orzeł ze zdjęcia powyżej wygląda jak groteskowa kura.



Kilka dni wcześniej Mussolini stawia albańskiemu królowi ultimatum oferując pieniądze za zgodę na przyłączenie Albanii do Włoch. Co ciekawe, albański król, Zog I trzyma ultimatum w tajemnicy przed swoimi poddanymi, a 2 dni przed inwazją rodzi się królowi syn. Zanim inwazja się rozpoczyna, z kraju ucieka minister spraw wewnętrznych i wielu wysokich rangą oficerów. Kraj broni w znacznej części ludność cywilna i żandarmi.



O wpół do drugiej jest już po wszystkim – wszystkie nadmorskie punkty oporu zdobyte, a następnego dnia Włosi są już w Tiranie.



I tak zasadniczo kończy się mała kampania kwietniowa małego narodu.


***

Ruszamy w kierunku Kanionu Ossumi, planując dotrzeć tam po południu, ale rzeczywistość zweryfikuje te plany.



Drogę urozmaicają osiągnięcia nowej albańskiej architektury, która nawiązuje do tradycyjnych albańskich domów, amerykańskiego monumentalizmu



… albo piramidy z centrum Tirany. Jasnoniebieski kolor może być zapożyczeniem z greckiej tradycji.





Wkrótce wjeżdżamy w wiejskie pejzaże. W krajobrazie Albanii jest mało cerkwi i meczetów jeśli porównamy to z Serbią czy Czarnogórą. Co nie chciał zniszczyć Turek, zniszczył Albańczyk – ale o tym kiedy indziej.

Wracając do Turków, to Otomanie byli generalnie bardzo tolerancyjni, pozwalając każdemu wierzyć w swojego boga, czego dowodem było choćby to, że prawosławni na Bałkanach woleli być pod jarzmem muzułmańskich Turków niż katolickich Wenecjan. Turecki islam nie miał też odpowiednika inkwizycji.

_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 04-01-2014, 16:24   

W XVII-wiecznej Albanii podatek pogłówny - który płacili tylko chrześcijanie – został podniesiony tak bardzo, że islam stał się racjonalnym wyborem. Ci co przejęli islam, robili to więc zwykle z oportunizmu, aby dostać ulgi podatkowe i zostać pełnoprawnym obywatelem. Jedynie na północy, gdzie dominował wcześniej katolicyzm, Turcy wymuszali konwersje na islam, karząc tak mieszkańców za wsparcie dla Wenecjan i Świętej Ligi.

Turcy nie niszczyli świątyń, gdyż - tak jak i lokalna ludność - wierzyli, że taki czyn może sprowadzić na nich szaleństwo, kalectwo lub śmierć. Łagodnie traktowani byli również prawosławni duchowni, bo kiedy przyszło do ich karania, Turcy często ograniczali się do aresztu domowego.



O systemie dewszirme pisałem w relacji z Dalmacji, a tu warto wspomnieć, że najlepsi osmańscy żołnierze, janczarzy (którzy oczywiście musieli przechodzić na islam), pochodzili z chrześcijańskich rodzin albańskich. Aż 30 Albańczyków dostąpiło też zaszczytu bycia wezyrem (odpowiednik dzisiejszego premiera na dworze sułtana). Ciekawe czy dzisiejsi Albańczycy w jakimś stopniu odczuwają dumę, że tak walnie przyczynili się do budowania potęgi jednego z największych imperiów w historii świata.

Trochę niesamowite jest to, że Imperium Osmańskie polegało na niewolnikach-innowiercach, aby zbudować swój sukces administracyjny i militarny. Gdzie tu miejsce dla konceptu „prawdziwego Turka” jako gwaranta optymalnego funkcjonowania państwa?



W Imperium Osmańskim funkcjonowały milety, czyli wspólnoty wyznaniowe. Był zatem milet gregoriańsko-armeński, prawosławny, katolicki, żydowski i muzułmański. W ramach własnego miletu ludność miała odrębne prawa cywilne i sądy, w które Turcy nie ingerowali jeśli tylko podatki spływały jak trzeba. Szarjat obejmował wyłącznie muzułmanów.

Szokująca może dziś wydawać się korupcja, jaka była urzędowo zapisana w cerkwi prawosławnej. Patriarchą Bizancjum zostawało się, jeśli zebrało się tysiąc dukatów, które zasilały sułtana i paszę. W latach 1595-1695 nominowano patriarchę aż 61 razy – zgadnijcie dlaczego…



Diecezje licytowano na aukcjach, popi musieli opłacać się biskupom, a ci z kolei płacili dostojnikom kościelnym z patriarchą na szczycie tej oficjalnej, korupcyjnej drabiny. Jak dorabiał się będący na samym dole pop? Jak to jak? Monastyr wzbogacał się na cudownych obrazach, cudownych uzdrowieniach, świętych źródełkach, egzorcyzmach, płatnych modlitwach, itp. Cerkiew uciskała też chłopów wysokimi podatkami. Proceder korupcji w bałkańskim prawosławiu zaniknął dopiero na początku XX wieku.



Jak już wspomniałem, kościół prawosławny ściągał podatki i dbał o utrzymanie porządku, a także sprawował władzę sądowniczą wśród ludności prawosławnej w zakresie prawa cywilnego, a nawet w przypadku morderstw lub kradzieży, jeśli nie chodziło o muzułmanina, oraz decydował w sprawach małżeńskich, rodzinnych i handlowych. Patriarcha Konstantynopola stał na szczycie bałkańskiego prawosławia, a sułtan rzadko ingerował w jego decyzje. Co zyskiwał Sułtan? Ano zajmując jakiś teren, turecki najeźdźca korzystał z gotowej struktury administracyjnej. Zamiast burzyć istniejący system poddaństwa, szybko zaprzęgał go do pracy na własną korzyść.



Jak kościół prawosławny uzasadniał swoją współpracę z islamskim okupantem i sukces muzułmanów? No cóż, cerkiew głosiła, że to grzechy chrześcijan sprowadziły na Bałkany karę bożą. Pocieszano się, że ostateczne zwycięstwo i tak będzie należeć do chrześcijan i wierzono w moralną wyższość prawosławia. Co ciekawe, swojego głównego przeciwnika, prawosławie upatrywało nie w islamie, ale w katolicyzmie, co podobało się też sułtanowi, który głównych wrogów miał w katolickich Habsburgach i katolickiej Wenecji (dopóki do akcji nie weszła Rosja).



Takie to i inne informacje o tych ziemiach można znaleźć w „Dzika Europa. Bałkany w oczach zachodnich podróżników.”
Autor ksiażki, B. Jezernik, nie tylko zerka w przeszłość, ale i analizuje współczesne zjawiska, z których utkwiła mi w pamięci taka refleksja: Bałkany XX wieku redukowały liczbę budowli muzułmańskich, a Zachód Europy, ma ich z każdym rokiem coraz więcej…

Ale oto po lewej stronie drogi pojawia się kolejny ciekawy budynek: stara stacja zootechniczna, gdzie zapewne unasienniano zwierzaki zgodnie z zasadami marksizmu i leninizmu.



Przystojny pan nasiennik i skrupulatna pani nasiennikowa z listą zadań na dziś, stoją przy krowie, którą podrywa młody baran. Zapewne wszyscy są członkami Albańskiej Partii Pracy i oddają się bydlęcej rozpłodowości z umiłowania dla Partii. Z tyłu albański pasterz – stoi na straży stada, a tyłem być może strzeże granicy, bo wróg czyha. Wszyscy pamiętają gdzie znajduje się najbliższy bunkier, z którego mogliby nieubłaganym ogniem maszynowych karabinów stawić opór chińskim, radzieckim, jugosłowiańskim i amerykańskim najeźdźcom. Tak to jakoś widzę…



Posuwając się w głąb albańskiego interioru, poznajmy podstawowe zasady poruszania się po albańskich drogach:

1. Jeśli na mapie droga jest oznaczona na czerwono, to możemy oczekiwać, że będzie to autostrada, zwykła dwupasmówka albo szutrówka. Jeśli jest oznaczone na żółto, to będzie to szutrówka przejezdna w tempie 20-30 km/godz. Jeśli będzie bez koloru to mamy do czynienia z szutrówką przejezdną dla osobówek, ale równie dobrze tylko dla jeepów.

2. Jeśli na autostradzie, pod prąd kieruje się w naszą stronę samochód, nie okazujemy zdziwienia. Zresztą jak są 3 pasy w każdym kierunku, to nie powinniśmy być zbyt drobiazgowi, prawda?

3. Jeśli na autostradzie zasuwa rower, też nie okazujemy zdziwienia, bo to ekologiczne rozwiązanie w kraju, który z ekologią jest na bakier.

Ten rowerzysta akurat jedzie w dobrym kierunku, ale może dlatego, że porusza się pojazdem firmowym:


4. Nie boimy się Kastratów – wbrew groźnej nazwie, to tylko sieć stacji benzynowych.



5. Na widok innowacyjnych pojazdów drogowych nie okazujemy zdziwienia, tylko podziwiamy ludzi, którzy jakoś radzą sobie bez AC, OC, homologacji i badań technicznych.



6. Planując przejazd, lepiej liczmy średnią 30 km / godzinę. Jak wyjdzie więcej, to znaczy, że jechaliśmy główna drogą z północy na południe lub kawałkiem niedawno oddanego do użytku asfaltu.

***
_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 04-01-2014, 16:26   

Po drodze, za Beratem, który tym razem przejechaliśmy bez zatrzymywania się, napotykamy fajne miejsce, gdzie można się wysikać i rozglądnąć wokół.













To bez wątpienia jedno z ładniejszych miejsc do sikania.















Koniec sikania. Jedziemy dalej. (Może zresztą to nie było miejsce do sikania, ale punkt widokowy?)

***
_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 04-01-2014, 16:26   

***

Przejeżdżamy koło Parku Narodowego Tomorri, którego najwyższy szczyt, Çuka e Partizanit, ma 2,416 m. Tomorr był olbrzymem, który pobił się o kobietę z innym olbrzymem. Pozabijali się nawzajem, a z łez kobiety powstała rzeka Ossumi, która co chwila pojawia się na tych zdjęciach.



Według przewodnika nie ma tu oznaczonych szlaków i „wycieczkę na główną grań można jednak polecić tylko doświadczonym turystom”, którzy poradzą sobie bez znającego drogę tubylca.











Za Beratem, umocowana u podstawy góry, leży miejscowość Corovode, czyli Czarna Woda, znak tego, że dotarli tu tysiąc lat temu Bułgarzy. Kilkanaście kilometrów za tym kilkutysięcznym miasteczkiem będzie nasz kanion.



Zarówno przed jak i po Corovode, posuwamy się po kamienistej drodze z szybkością bałkańskiego żółwia.



Pojazdy kołowe były nieznane na Bałkanach aż do końca XVIII wieku. Jezernik pisze, że w drugiej połowie XIX wieku w Sarajewie były tylko dwa(!) powozy. Bałkany – kraina, gdzie drogi robią się „same”.



Do kanionu Ossumi docieramy koło 19:00.











Stajemy przy jakimś moście i nie bardzo wiemy co dalej – czy to jest już koniec kanionu czy nie. Nie ma żadnych drogowskazów, informacji, dosłownie nic – atrakcja jest turystycznie dziewicza. Zejścia na dół kanionu nie widać. Nie wiadomo co robić…



Wtedy obok nas parkuje jeep, z którego rozlega się polskie „Dzień dobry”. Wysiada mężczyzna w średnim wieku - z żoną i dziećmi jeździ po Albanii. Razem z nimi jest jeszcze jeden jeep. Znaleźli miejsce na nocleg dwa kilometry stąd nad rzeką. Czy dołączymy?



Wyrażam pewne wątpliwości, czy aby Octavia jest równie sprawna co jeep na stromych drogach spadających w dół kanionu, ale dostaję zapewnienie, że dam radę.



No to jedziemy teraz stukając i waląc o kamienie…

Łup! Łup!

Gdy docieramy na sam dół, wysiadam i patrzę pod spód auta. Oczywiście klapa ochraniająca podwozie ciągnie się po ziemi. Aż dziw, że nie odpadła po drodze.

Drugim problemem okazują się być kamieniste brzegi rzeki, absolutnie nie do przyjęcia dla namiotu. Z pomocą naszych nowych znajomych, udaje się jednak znaleźć miejsce pozbawione większej ilości otoczaków (te pozostałe zaraz usuniemy).



Niestety to jeszcze nie koniec mankamentów tego miejsca, bo tam gdzie nie ma kamieni, jest wszechobecny kurz, albo raczej pył. Włazi w każdą szparę i natychmiast brudzi wszystko. To jego niesie rzeka Ossumi i dlatego ma ona niespotykany, szary kolor jak ściek. Dla jeepów i śpiących w nich ludzi, to żaden problem, ale my czujemy się jakbyśmy mieli obozować w fabryce wapna.

Próby mycia przed snem, kończą się wątpliwą zabawą w szlamie. A z drugiej strony jest fajnie, bo to nowe doświadczenie: nigdy nie widziałem takiej paskudnej rzeki!

Z zazdrością patrzę jak nasi nowi znajomi organizują spanie, robiąc dwa piętra w tyle jeepa, tak, że mieszczą się tam 4 osoby. Kamienie i pył niestraszne…Terenowy liftbackowca nie zrozumie…



W raczej wisielczych nastrojach przygotowujemy się do spania, choć miejsce jest bardzo ładne. Humor poprawia nam informacja, że kierowca drugiego jeepa zna się trochę na mechanice i jutro z rana przymocuje nam klapę z powrotem. Trochę się zastanawiam czy po wyjechaniu na górę nie trzeba będzie jej montować po raz kolejny, ale złe myśli odpędza piwo i wymiana albańskich doświadczeń przy ognisku.

Zapada mi w głowie jedna z ich opowieści – jako przestroga. Było już po zmroku, a oni chcąc szybciej wrócić do hotelu, postanowili przebiec w poprzek parku w Durres.
- Nagle odwracam się, patrzę… Gdzie jest moja córka?! I co widzę? Widzę tylko jej głowę! Z ziemi wystaje tylko jej głowa!
Okazuje się, że wpadła do niezabezpieczonej dziury. Mieli dużo szczęścia, że otwór był na tyle szeroki i na tyle płytki, że nie połamała sobie czegoś lub się nie zabiła. Skończyło się na siniakach i ataku histerii. Ot, Albania… To nie jest kraj dla nieuważnych ludzi.



Kładziemy się spać z zamiarem wspólnej eksploracji kanionu Brudnej Rzeki z samego rana. Przypomina mi się jeszcze raz, wspomniana wcześniej legenda, iż z łez kobiety która straciła w walce dwóch adoratorów powstała rzeka Ossumi. Ergo, płakała szlamem. Jezu, jaki syf…



W nocy wychodzę na siku. Dużo, dużo gwiazd. Żadnego światła, żadnego domu, nawet ptaka nie słychać ani owada, wszystko umarło na kilka godzin.

Wenecja koło Żnina, Muzeum Kolei Wąskotorowej, 25 lat temu. Kupujemy bilet za kilka złotych, który sprzedaje nam jakiś staruszek. Wagony, drezyny, ciuchcie i tory, jak można się domyślić, wąskie. Po godzinie, może mniej, wychodzimy. Staruszek leży na ławce przed kasą, jakaś kobieta przy nim. Już jest po wszystkim. Zawał serca. Tak właśnie może wygladać śmierć w Wenecji. Tak może wyglądać wakacyjne wspomnienie.
_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
MW 
Bałwan solny



Pomógł: 4 razy
Dołączył: 19 Wrz 2012
Posty: 256
Wysłany: 04-01-2014, 17:18   

solniak napisał/a:
jeep i jeszcze jeden jeep
Gwoli ścisłości - odnoszę wrażenie, że ani jeden ani drugi. :)
A widoki przepiękne.
_________________
www.marekwozniak.com.pl
 
     
pablo 
Mina



Osiedle: Lekarka
Pomógł: 2 razy
Wiek: 50
Dołączył: 02 Sie 2007
Posty: 2646
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 04-01-2014, 17:27   

No właśnie, wygląda to na jakiegoś vana.
Rozmawiałem z gościem w Albanii, który mówi, że teraz mają namiot na dachu, od kiedy mieli niemiłe przejścia ze zdziczałymi zwierzętami, śpiąc na dziko...

Masz chociaż jakiś gaz?
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 04-01-2014, 17:45   

Co do aut to ten pierwszy myslałem , że to jeep (ale sie nie znam :) ), bo ten drugi to faktycznie był jakiś combi z podniesionym podwoziem.

pablo napisał/a:
Rozmawiałem z gościem w Albanii, który mówi, że teraz mają namiot na dachu, od kiedy mieli niemiłe przejścia ze zdziczałymi zwierzętami, śpiąc na dziko...

Masz chociaż jakiś gaz?


A jakież to zdziczałe zwierzęta? Tylko niedźwiedź mógłby być groźny, reszta się boi człowieka. A niedźwiedź na górę i tak wejdzie.

Mam kuchenkę gazową, ale praktycznie gotowaliśmy tylko wodę na kawę, zupki z proszku i okazyjnie makaron lub ryż.
_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
pablo 
Mina



Osiedle: Lekarka
Pomógł: 2 razy
Wiek: 50
Dołączył: 02 Sie 2007
Posty: 2646
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 04-01-2014, 18:22   

stada zdziczałych psów?

Mówię co mi gość powiedział, chociaż akurat jego to spotkało w Bułgarii lub Rumunii, nie pamiętam, ale właśnie w kontekście spania na dziko.


co ciekawe w Albanii nie spotkałem, ale w Grecji było tego sporo.
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 04-01-2014, 18:50   

Owszem biegają po Rumunii stada psów, ale nie wyglądają na agresywne, czuja respekt do ludzi, dopóki kogoś ... nie zjedzą. Myśle, że sie Twój znajomy bardziej strachu najadł niż że było realne niebezpieczeństwo.

W Albanii faktycznie nie jarzę dzikich psów. W Rumunii nie da sie ich przeoczyć, choć w większości widziałem tylko single raczej niż grupy wzajemnej adoracji. :)
_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
MW 
Bałwan solny



Pomógł: 4 razy
Dołączył: 19 Wrz 2012
Posty: 256
Wysłany: 04-01-2014, 21:06   

solniak napisał/a:
jeep (ale sie nie znam
Patrol.
Ciekawostka - zwróć uwagę, że japońskie samochody, nawet te robione na Europę, nie mają przerabianych tylnych drzwi i otwierają się jak do ruchu lewostronnego.
_________________
www.marekwozniak.com.pl
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 05-01-2014, 11:55   

Skoro tak twierdzisz... :)
_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 08-01-2014, 13:46   

DZIEŃ 12

Z KANIONU OSSUMI PRZEZ COROVODE I POLICAN DO KLIMATYZACJI – Ostatni odcinek relacji?

WIECZOREM

F*ck, f*ck, f*ck! - dzisiejszy wieczór zaczyna się tak jak wczorajszy, gdy tłukliśmy podwoziem o kamienie. Otwieram bagażnik auta, a tam, z lewej strony małe jeziorko. Zapomniałem, że w tym miejscu moje auto przemaka (zapewne jakaś uszczelka jest niedopasowana).

Wyciągam z bagażnika coś, co kiedyś było mapą tej części Bałkanów, a teraz wygląda jak ręcznik po kąpieli. Potem czas na przewodnik - mokry jak gruba, zużyta chusteczka higieniczna dużych rozmiarów. Z każdą rzeczą odkrywam dramatyczny wymiar lokalnego tsunami.

Oto i kulminacja rozpaczy: laptop – z jednej strony jest ewidentnie mokry. Pędzę z nim do naszego hotelowego pokoju i podłączam. Windows odpala, ale wkrótce zaczynają się trzaski jakby coś się przepalało. Nie czekam końca i wyłączam sprzęt. Przepadły zdjęcia, które do tej pory przerzucałem z karty na komputer? Czuję się lekko zrozpaczony.

Obraz rozpaczy (ręcznik na głowie chyba mi dzieci dla jaj położyły). Po lewej u góry suszy się mapa:


RANO

Zjadłszy śniadanie, Młoda rzyga - to wyznaczy zakres tego co będziemy dziś robić. Póki co, ten z naszych znajomych, który zna się na mechanice, udanie montuje nam klapę pod podwoziem przy pomocy plastikowych klamer, co też będzie miało wpływ na to jak nasz dzień się zakończy.

Zwinąwszy obóz i otrzepawszy się z kurzu, ruszamy z powrotem na most. Jest pomysł, aby sięgnąć po lokalnego przewodnika, bo za nic nie możemy sami znaleźć zejścia do wąwozu.

Jeden z naszych znajomych udaje się do pobliskiej kafejki (czyli budy ze stolikiem na zewnątrz, a może to nawet nie kafejka, tylko budynek o nieznanym przeznaczeniu) i wraca z dwoma gośćmi. Bardziej pozbierany z nich próbuje po włosku ustalić skąd jesteśmy.
- Cracovia, Polonia.
- Aaaa, Papa Giovanni Paolo!
- Si, si. – cieszę się, że już zostałem przypisany do narodowej kategorii: sympatyk Wałęsy, głęboko praktykujący katoliki, i oczywiście miłośnik polskiej wódki ze skradzionym samochodem. Albańczyk też się cieszy, że uporządkował sobie poznawczo świat, ergo uprościł sobie życie.



Albańczyk-poliglota niestety zawraca, a my zostajemy z przewodnikiem-monoglotą, który oszczędnie mówiąc po albańsku i raczej polegajac na gestach, kluczy między krzakami, by stromą ścieżką - nie do odkrycia dla niewtajemniczonych - sprowadzić nas na dół wąwozu. Moja Lepsza została z Młodą przy aucie, Młody idzie ze mną.



Zaraz po zejściu na dół, trzeba się przeprawić na drugą stronę rzeki. Nurt Ossumi jest silny - trzeba ściągnąć klapki, aby nie zaryły się na amen w błocie i należy nie dać się przewrócić rzece.











Potem już jest łatwiej. Co chwila musimy przechodzić na drugi brzeg rzeki, ale nie jest to tak trudne jak pierwsza przeprawa i nawet przyjemne. W wąwozie jest sympatycznie chłodno, a Ossumi okazuje się zdumiewająco ciepła, niczym morze w Shengjin.







_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 08-01-2014, 13:47   



Zapomniałem wspomnieć, ale po drodze do kanionu jest kilka miejsc, gdzie wydobywa się takie kamyki jak poniżej i pakuje na palety. Kto wie czy nie trafiają też do Polski…







Brałem pod uwagę rafting po Ossumi, ale niestety jest on aktualny tylko w kwietniu lub maju (i zapewne na jesień) gdy poziom wody jest znacznie wyższy.



Niestety cena takiego raftingu już nie jest albańska, ale standardowe 150-200 zł od osoby.





O tym, że może być to ciekawe doświadczenie, świadczy ten film:
http://youtu.be/PStfcZUKSUg







W przewodniku po Albani, autorstwa Stanisława Figla, nasz kanion pojawia się pod nazwą kanionu Pirogosh, a ma to mieć związek z legendą o dwóch królach: Piro i Goshi, ukrywających się w lokalnych jaskiniach.





Książka straszy też, że w przypadku ulewy woda szybko wypełnia kanion, i kto nie zdąży szybko się wydostać, ten tu już zostanie na wieki…

_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 08-01-2014, 13:48   

Dochodzimy do fajnego miejsca, gdzie można się wykąpać, jeśli tylko nie odstręcza nas siny kolor wody.



Nasz przewodnik sugeruje, że możemy się wdrapać po tej drabinie, aby opuścić kanion. Nie jesteśmy do końca pewni czy mówi poważnie czy żartuje, bo to co nazywa drabiną chwieje się niestabilnie we wszystkie strony niczym fasolowa tyczka. Tak czy siak, idziemy dalej…



Spoglądam na naszego przewodnika z pewną nieśmiałością, aby ocenić, czy przypadkiem nie ma on ogona. Serbskiemu premierowi z lat 1897-1900, członkowi Serbskiej Akademii Nauk, Albańczycy przypominali „ludzi pierwotnych śpiących na drzewach, którzy trzymali się za pomocą ogonów”. Pisał on też, że pośród Albańczyków, ludzie z ogonami trafiali się nawet w XIX wieku.”



Już wcześniej, bo w 1854, cesarsko-królewski konsul w Grecji, von Hahn, opisał ludzi z ogonami w pracy poświęconej albańskim zwyczajom, wyróżniając nawet ich dwa rodzaje: z kozimi ogonami i z małymi końskimi. Zerkam na naszego przewodnika i nie mogę się zdecydować czy w celach naukowych poprosić go o ściągniecie spodenek czy nie.



A może lepiej zapytać go o albańskie kobiety: czy mają piersi takie, że mogą podać sutek dziecku noszonemu na plecach przez ramię lub pod pachą? Bariera językowa sprawia, że musiałbym się pytać raczej językiem migowym: tu pokazując pierś (łatwe), następnie udając przerzucanie jej przez ramię (pierwsze oznaki zdumienia na twarzy rozmówcy?), potem pokazując dziecko wiszące na plecach (wyzwanie!).



Do ostatniego etapu, czyli sprecyzowania czy tak mają albańskie kobiety, zapewne bym już nie doszedł… Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nasz przewodnik by zaprzeczył, bo Jezernik pokazuje, iż takie przekonania panowały w zachodniej Europie odnośnie „prymitywnych” mieszkańców Dalmacji. Zapewne spędzający wakacje w Chorwacji, będą mogli trafniej na temat tych anatomicznych szczegółów się wypowiedzieć…



Możecie też spotkanych Albańczyków zapytać o sposób oddawania moczu, który w XVII wieku opisywał nadworny botanik króla francuskiego, zarazem członek Królewskiej Akademii Nauk. Pisał co prawda o Turkach, ale pamiętajmy, że w XVII wieku prawdziwi Turcy traktowali Albańczyków, którzy przeszli na islam, jako Turków.



A zatem uczony Francuz pisał tak: „Kiedy oddają mocz, kucają niczym kobiety z obawy, że jakieś krople uryny mogą spaść na ich spodnie. Aby uniknąć podobnego nieszczęścia, wyciskają tę część ciała bardzo starannie i wycierają główkę o mur; za sprawą tego zwyczaju widuje się kamienie wytarte w kilku miejscach.”

(Jak spojrzycie na ściany wąwozu, to wiele miejsc na ścianach wygląda bardzo podejrzanie. Mimo, że mam cały czas oko na naszego przewodnika, ewidentnie nie czuje on dziś parcia na pęcherz, co utrudnia mi empiryczne obserwacje dla dobra polskiej nauki.)



Nawet jak nie znacie albańskiego, to gdy znajdziecie wytarty kamień, z łatwością będziecie mogli w opisany wyżej sposób pocierać się o niego, a następnie wskazać pytająco palcem na swojego albańskiego rozmówcę. Po czymś takim - nawet jeśli nie dostaniecie odpowiedzi na zadane pytanie – wasza relacja z rozmówcą bardzo, bardzo, się zacieśni.

Gdy tak przyglądam się ścianom wąwozu, to myślę, że tutaj Albańczycy mogą uprawiać owe pocieranie horyzontalnie: od lewej do prawej lub odwrotnie. Stan kanionu świadczy o tym, że tradycja ta jest bardzo mocno zakorzeniona i praktykowana od tysiącleci:


Jezernik przytacza dalej uczonego Francuza: „Chrześcijanie smarują te kamienie dla zabawy pieprzem […] nieszczęśni Turcy biegną po lekarstwo do chrześcijańskich doktorów […] ci zaś powiedzą im, że przypadek jest poważny i pewnie będą musieli przeprowadzić amputację […]” Jak sprawa się kończy doczytacie sobie sami jeśli będziecie chcieli. Może nawet otworzycie klinikę dla cierpiących Turków, kto wie…



I co się śmiejecie… Z siebie się śmiejecie. I dziś słuchacie uczonych mężów, przyjmując za prawdę to co mówią, tak jak robili to ludzie wiek czy dwa wieki temu…
_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
solniak 
Gallus gallus



Pomogła: 2 razy
Wiek: 24
Dołączyła: 18 Lip 2007
Posty: 3238
Skąd: z internetu
Wysłany: 08-01-2014, 13:49   

Przechodzimy tak kilkaset metrów. Byłaby możliwość nawet iść dalej, ale wszyscy mamy w planie jeszcze gdzieś dzisiaj jechać, więc zawracamy.



Jeden z naszych towarzyszy ustala z przewodnikiem, że da się wdrapać po ścianie i przejść górą wąwozu zamiast brodzić z powrotem wzdłuż rzeki, więc wracamy o jedną osobę mniej.












Na górze ustalamy, że zapłacimy przewodnikowi 10 euro. Ten zaprasza nas do kawiarni na kawę. Daje mi też do zrozumienia, że swoim autem nie przejadę stąd do Permet (a takie miałem plany). Na mapie to tylko jakieś 40 kilometrów przez góry, ale cóż, to droga dla jeepów, a Skoda musi o tym skrócie zapomnieć i jechać jakieś 150- 250 kilometrów dookoła.



Rezygnujemy z kawy, żegnamy się naszymi jednodniowymi towarzyszami, którzy właśnie tym skrótem przez góry chcą się udać w kierunku Sarandy, i wracamy tak jak tu przyjechaliśmy.







Ale oto na horyzoncie – tak jak i wczoraj - Corovode:

_________________
Tadeusz Kościuszko:"Kościół powinien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród powinien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec kościoła. "
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - opowiadania
Template modified by Mich@ł
Strona wygenerowana w 0,3 sekundy. Zapytań do SQL: 16